Kontrowersyjny influencer
Andrew Tate
przebywa w rumuńskim areszcie od 27 lutego. Ostatnio skontaktował się z subskrybentami swojego newslettera i wysłał im maila, w którym skarżył się na warunki panujące w celi.
"Wtrącony do celi bez światła.
Karaluchy, wszy i robactwo
to moi jedyni przyjaciele w nocy. Kiedy strażnicy przewożą mnie do i z sali sądowej, zachowuję absolutny szacunek. Oni próbują zasiać w moim sercu nienawiść" - żalił się Tate.
Samozwańczy męski guru stwierdził, że władze "chcą go złamać". Obiecał również, że będzie informował swoich fanów o "codziennych lekcjach z niesprawiedliwego pozbawienia wolności" i prosi ich o " wspieranie go przez cały czas".
Podobno nawet
strażnicy wierzą, że jest "niewinny"
i "wykonują tylko swoją pracę, mają rodziny do wyżywienia".
"Mój absolutny szacunek dla wszystkich wokół mnie jest moim aktem absolutnego buntu" - podkreślił.
Amerykański Insider skontaktował się z władzami Rumunii, żeby zweryfikować słowa influencera, jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Przypomnijmy, że zatrzymanie byłego mistrz kickboxingu związane jest ze
śledztwem dotyczącym handlu ludźmi
- śledczy podejrzewają, że celebryta wraz z bratem i dwoma obywatelami Rumunii mogli przynależeć do zorganizowanej grupy przestępczej.
Rumuński resort sprawiedliwości przekazał ostatnio, że lokalne organy ścigania przejęły blisko 30 luksusowych dóbr Tate'a, w tym samochody i zegarki. Kilka tygodni wcześniej rumuńska policja przejęła 11 luksusowych samochodów z kolekcji influencera, które zabezpieczono "w celu pokrycia kosztów śledztwa".