Dziś rano w Poznaniu doszło do kolejnego incydentu z udziałem
księdza Michała Woźnickiego
, byłego salezjanina, który w maju
pouczał interweniujących policjantów
.
Ks. Woźnicki od kilku lat pozostaje
w konflikcie ze zgromadzeniem salezjanów
. Został z niego wydalony, ale dalej zajmuje pokoje w budynku zakonu i nie chce się z nich wyprowadzić, sprawa o eksmisję trafiła nawet do sądu. W jednym z pomieszczeń zorganizował sobie
nielegalną kaplicę, w której regularnie odprawia msze i nabożeństwa.
Poza tym na ks. Woźnickiego nałożono suspensę, nie może on odprawiać mszy i głosić Słowa Bożego.
Bp Grzegorz Balcerek nakazał mu też zlikwidowanie kaplicy i zakazał sprawowania w niej sakramentów.
Salezjanie regularnie
zawiadamiają policję o nielegalnych nabożeństwach
, podczas których łamane są rządowe obostrzenia. Wierni nie mają maseczek, nie zachowują też dystansu społecznego. Łamane są również zasady dotyczące liczby osób na metr kwadratowy.
Dziś rano, gdy ksiądz właśnie skończył odprawiać mszę i szykował się do nabożeństwa różańcowego. do "kaplicy" przyjechali funkcjonariusze zawiadomieni przez salezjanów. Policjanci
próbowali wylegitymować księdza i uczestników nabożeństwa
. Gdy poprosili o dowody, ks. Woźnicki nakazał im uklęknąć, następnie tłumaczył, że nie ma pewności, kim są policjanci i że taki strój jak ich "może kupić na Allegro".
Policjanci ponawiali prośbę o dokumenty, których nie chcieli okazać ksiądz i ministrant. W końcu wzięli pod ręce klęczącego ministranta i wynieśli go z pokoju.
Po chwili to samo zrobili z ks. Woźnickim.
Nagranie tej sytuacji pojawiło się w sieci. Słychać na nim głosy oburzonych wiernych tłumaczących, że "tylko się modlą".
- Jak możecie, panowie? Jak możecie? Co wy robicie z kapłanem? - krzyczy jedna z kobiet.
Jak dowiedział się
Głos Wielkopolsk
i, ksiądz i ministrant zostali doprowadzeni na komisariat, aby można było potwierdzić ich tożsamość. Policja zapowiada w
niosek do sądu o ukranie księdza
, mogą również wpłynąć wnioski do sanepidu o nałożenie kar administracyjnych.
"Zachowanie tych dwóch osób było żałosne. Zamiast podać policjantom imię i nazwisko i poddać się prostej procedurze legitymowania wybrali tzw. bierny opór. Sprawa więc trafi do sądu z wnioskiem o ukaranie" - pisze na Twitterze rzecznik poznańskiej policji.