fot. East News
Czechy sprowadziły z Chin 300 tys. sztuk testów na koronawirusa.
Okazuje się, dają one błędne wyniki.
- Bardzo wysoki odsetek testów, około
80 proc. dał błędne wyniki
- powiedziała Pavla Svrčinová, dyrektor wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Ostrawie.
Testy sprawdzano w sobotę w ostrawskim szpitalu uniwersyteckim.
Prawdopodobnie będą one stosowane u osób "którym kończy się kwarantanna, a u których inne badania nigdy nie dały pozytywnego wyniku".
Marszałek województwa morawskośląskiego Ivo Vondrák przyznał, że władze już wcześniej domyślały się niskiej jakości testów:
- Od początku mieliśmy pewne podejrzenia i okazuje się że słusznie, bo gdy pojawiła się decyzja o używaniu tych testów jako kwalifikacyjnych, okazało się to niemożliwe - ocenił Vondrák.
Wiceminister zdrowia i szef sztabu kryzysowego Czech Roman Prymula
powiedział jednak, że informacja o tym, że testy w 80 procentach dają błędny wynik "nie jest prawdą". Dodał też, że chińskie testy "nie są zupełnie bezużyteczne".
-
To jest test orientacyjny. Nikt nie mówił, że to jest test diagnostyczny.
Ale 80 proc. błędów to nie jest prawda. A to, że 20 do 30 proc. testów daje błędny wynik, to było już wcześniej wiadomo, tak samo to wygląda i w Chinach. Innych ekspresowych testów jednak nie ma - wyjaśnił Prymula.
W Czechach odnotowano dotąd ponad
1230 przypadków zakażeń i jeden zgon.