Konflikt
pomiędzy
Mają Staśko a Krzysztofem Stanowskim
wciąż trwa. Przypomnijmy, w 2020 roku Stanowski odniósł się do artykułu Staśko, opublikowanego w
Wysokich Obcasach
, w którym opisała swoje doświadczenia związane z klubami nocnymi.
Stanowski zakpił z aktywistki, że jeśli nie chce narażać się na molestowanie, nie powinna w ogóle chodzić do tego typu miejsc. W dalszych wywodach sugerował, że
aktywistka jest za brzydka, by była molestowana:
Pół roku później aktywistka miała być gościem jednego z odcinków
Hejt Parku
na Kanale Sportowym. Zaprosiła ją jedna ze współprowadzących, Iwona Niedźwiedź. Wizytę Staśko zablokował jednak Krzysztof Stanowski. Współwłaściciel Kanału Sportowego stwierdził, że
"Staśko nie spełnia podstawowych warunków", aby być gościem
Hejt Parku
:
"Nie jest wystarczająco znana, ani nie jest istotną stroną w jakiejkolwiek publicznej debacie, która aktualnie by się toczyła. Gdyby ktoś mnie w porę zapytał, powiedziałbym: A dlaczego mielibyśmy ją zaprosić? Kto to jest? Czy nasi widzowie oczekują możliwości pogadania z nią?" - pisze.
I choć przez kilka miesięcy konflikt pomiędzy Staśko a Stanowskim wyciszył się, teraz
doszło do eskalacji
. Wszystko w związku z
nową książką aktywistki pt.
Hejt polski
,
która jest de facto zbiorem internetowych wpisów mających obrazować wymienione w tytule zjawisko.
Stanowski w jednym z ostatnich odcinków vloga "Mazurek i Stanowski" pochwalił się, że nabył książkę Staśko. Stwierdził, że publikacji Staśko nie traktuje jak książki i uznaje jej wydrukowanie
za stratę papieru.
Na wideo można także zobaczyć, jak wyrywa z niej kilka stron:
- Ja uważam, że to nie jest książka. To ma kształt książki. To jest zupełnie co innego. Po drugie, spalenie tych kartek nie będzie ich zmarnowaniem, tylko to będzie pierwsze użycie ich zgodnie z jakimś przeznaczeniem. W momencie, gdy one się tu marnują i mają na sobie zapisane te treści, to po prostu się marnują - mówił, po czym wyrwał dwie strony i wręczył je Robertowi Mazurkowi.
Do sytuacji natychmiast
odniosła się na Twitterze Maja Staśko.
Stwierdziła, że dziennikarz w ten sposób zachęca do spędu internetowych trolli na jej profile.
- Gdy dostałam tę wiadomość, najpierw poczułam ciężar w klatce piersiowej. Zmroziło mnie. Krzysztof Stanowski od miesięcy tworzy na mnie falę nienawiści i podjudza ludzi do nękania mnie przez mówienie nieprawdy na mój temat, manipulowanie i zniechęcanie do mnie - napisała.
Dłużny jej nie pozostał Stanowski, który stwierdził, że ma "przestać pierdol*ć". Nazwał te Staśko naciągaczką i zażądał, by oddała mu 30 złotych, za zakupioną książkę:
-
Przestań pie*dolić. Przestań okradać ludzi,
udając, że napisałaś książkę. Zapłaciłem ponad 30 złotych za zeskanowane komentarze z Twittera. Jesteś naciągaczką. Może i w opisie książki coś jest, tylko nie ma książki. Sprzedajesz kartki papieru. Wyłudzasz pieniądze pod przykrywką hejtu, w rzeczywistości jesteś hejterką, żyjesz hejtem i na hejcie zarabiasz.
Oddaj mi 30 złotych złodziejko
- napisał.
- Powiedział człowiek, który zgarnia kasę na szczuciu na kobiety, ludzi po przemocy, leczących się oraz na promocji alkoholu i hazardu. Wyraźnie w opisie książki jest, o czym będzie - wystarczy przeczytać. Nie Ty jesteś tu ofiarą - od miesięcy krzywdzisz ludzi - odpowiadała mu aktywistka.