Sąd Rejonowy w Białymstoku uchylił
mandat
nałożony na 31-latkę za
"kradzież" żywności ze śmietnika Biedronki
. Według sądu w tym przypadku
nie doszło jednak do wykroczenia
, nie było więc podstawy do ukarania kobiety.
O ukaraniu kobiety było głośno w lokalnych mediach. W sierpniu 31-letnia
Ewelina Głowacka
zabrała ze śmietnika Biedronki banany, pomidory, marchewkę, winogrona, jogurty i śmietanę. Jedzenie było niezdatne do sprzedaży, ale wciąż zdatne do spożycia. Gdy próbowała odjechać z parkingu, zatrzymał ją ochroniarz, doszło do przepychanki, a na miejsce wezwano
policję
. Ta uznała, że
doszło do kradzieży
, oszacowała wartość strat sklepu na
109 złotych
i
ukarała kobietę mandatem w wysokości 200 zł
.
Kobieta początkowo przyjęła mandat, potem jednak złożyła wniosek do sądu o jego
anulowanie
. Podczas postępowania policja przekonywała, że jej czyn był kradzieżą. Powoływała się przy tym na stanowisko Biedronki, wedle którego odpady znajdujące się w miejscu przeznaczonym do utylizacji są nadal jego własnością. Pełnomocniczka 31-latki przekonywała natomiast, że nie doszło do kradzieży.
Szczegółowo pisaliśmy o tym tutaj:
W poniedziałek sąd uchylił mandat nałożony na 31-latkę. Sędzia
Tomasz Pannert
podkreślał, że nie doszło do wykroczenia, bo do dokonania takiego czynu potrzebny jest "
zamiar bezpośredni
przywłaszczenia czyjejś rzeczy". Jednocześnie "rzeczy porzucone nie mogą być przedmiotem kradzieży, a do tego ów przedmiot kradzieży musi mieć określoną wartość". Tymczasem kobieta założyła, że żywność w śmietniku nie jest zdatna do dalszej sprzedaży, więc
"nie można uznać, że udała się na sklepowy parking ze świadomością i zamiarem dokonania zaboru rzeczy należących do sieci dyskontów"
.
Sędzia dodał również, że śmietnik nie był w żaden sposób specjalnie oznaczony "pozwalający osobie postronnej na inną ocenę jego charakteru aniżeli zwyczajowo i społecznie przyjęta".
- Tym samym, w ocenie takiej statystycznej osoby postronnej, w koszu na śmieci, co wydaje się oczywiste, znajdują się na przykład - dla jednych - odpady, a dla innych śmieci, co nie zmienia wszak faktu, iż są to rzeczy, co do których pierwotny właściciel, umieszczając je w takim pojemniku,
dał jednoznaczny wyraz, że chce się ich pozbyć
, że one są mu zbędne i niepotrzebne - podkreślał sędzia cytowany przez TVN24.
- Cieszę się, że wywalczyłam sprawiedliwość, że się udało. To jest też taki znak dla innych osób, które to robią, że można, żeby pamiętały o swoich prawach i o tym, że nie robią nic złego - tak 31-latka komentowała decyzję sądu w rozmowie z dziennikarzami.
Postanowienie sądu jest prawomocne.