fot. East News
Paweł Kukiz w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził, że
obowiązkiem każdego Polaka jest uczestnictwo w referendum
- zwłaszcza, kiedy dotyczy spraw kluczowych.
Zdaniem lidera Kukiz‘15 "referendum jest jedynym momentem, kiedy człowiek może w sposób nieograniczony wyrazić swoją wolę". Mimo wszystko "ogromnym mankamentem naszego systemu jest brak możliwości rozpisania referendum bezpośrednio przez obywateli, bez dodatkowej zgody polityków".
- Powinno być tak, skoro to według konstytucji naród jest suwerenem, że jeśli obywatele zbiorą milion podpisów, to takie referendum powinno być rozpisywane z automatu,
bez koniecznej obecnie zgody Sejmu
- wskazał.
Dodał, że referenda były dawnym postulatem Solidarności.
- Taka była propozycja PiS w 2013 roku, gdy rządziła PO, i taki był wniosek PO w 2019, gdy władzę sprawował PiS. Partie polityczne wychodzą z taką propozycja wtedy, gdy nie mają wpływu na jego realizację, zaś w chwili sprawowania władzy natychmiast o tej propozycji zapominają. System w pigułce - podkreślił.
Kukiz przyznał, że pytania powinny być precyzyjne, dlatego pierwsze proponowane pytanie powinno brzmieć: "Czy jesteś za pozostawieniem w polskich rękach majątku narodowego?". Polityk odniósł się również do krytycznych komentarzy.
- Ataki na to, że referendum ma odbywać się w trakcie wyborów, są dla mnie nieuzasadnione, bo jeśli chcemy, żeby referendum w ogóle zostało uznane za ważne, to, wedle obowiązujących przepisów, 50 procent uprawnionych do głosowania musi przyjść do urn, a to jest nie do osiągnięcia w sytuacji innej niż wybory - stwierdził.
Poseł przypomniał referendum z 2015 roku dotyczące wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu i sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Frekwencja wyniosła wówczas 7,8 procent.
- Bez względu na to, jaka opcja polityczna organizuje referendum, jakie są pytania i jak się odpowie na te pytania, to
obywatel ma święty obowiązek uczestnictwa w tym referendum
, a jeśli do takiego referendum nie idzie, to niech potem nie biega po ulicach i niech nie krzyczy: "chcemy więcej demokracji" - ocenił.