W poniedziałek w
Tbilisi
miał odbyć się Marsz Godności
organizowany na zakończenie tygodnia Tbilisi Pride. Wydarzenie miało ogromne znaczenie dla środowisk LGBT, ponieważ w Gruzji od 2013 roku nie było żadnej parady równości.
Do marszu jednak nie doszło, już kilka godzin przed jego początkiem grupa "obrońców tradycyjnych wartości" ze skrajnie prawicowych organizacji
zdemolowała biuro organizacji Tbilisi Pride
odpowiadającej za wydarzenie. Zaatakowano również dziennikarzy, który zebrali się w centrum stolicy, aby relacjonować wydarzenie.
Rannych było ponad 40 osób, wśród nich Polak
, który według różnych źródeł był reporterem lub turystą, którego wzięto za dziennikarza, bo miał sprzęt nagrywający.
Marsz został więc odwołany, ale jeszcze przez kilka godzin w mieście było bardzo niespokojnie.
Kilka godzin po wydarzeniach w Gruzji
ambasada Stanów Zjednoczonych wydała stanowisko potępiające ataki
na dziennikarzy.
"Potępiamy dzisiejsze ataki z użyciem przemocy na aktywistów obywatelskich, członków społeczności i dziennikarzy, a także brak potępienia tej przemocy ze strony przedstawicieli rządu i przywódców religijnych" - napisano.
Pod deklaracją podpisali się dyplomatyczni przedstawiciele
18 krajów
, m.in. Austrii, Bułgarii, Niemiec, Francji, Grecji, Litwy, Wielkiej Brytanii, a także delegacje UE i ONZ.
Wśród sygnatariuszy zabrakło jednak Polski.
O powody niepodpisania stanowiska polską ambasadę zapytał portal OKO.press.
"Jako Ambasador RP staram się z szacunkiem traktować społeczeństwo i instytucje władzy państwa, w którym jestem akredytowany. Tutejsi politycy zareagowali na wydarzenia w dniu 5 lipca w sposób odpowiedzialny, potępiając agresję i przemoc.
Pouczanie, napominanie i udzielanie
dobrych rad
- w różnego rodzaju oświadczeniach - nie jest moim zdaniem najlepszą drogą do budowania dobrych relacji. Staram się unikać publicznego recenzowania działań organów władzy w Gruzji - nie taka jest tutaj moja rola" - napisał w odpowiedzi ambasador Mariusz Maszkiewicz.
Podkreślił też, że "ambasada wyraziła oburzenie z powodu napadu i zranienia nożem polskiego obywatela". Zaznaczył, że Polak otrzymał wsparcie placówki, a koszty jego pobytu w szpitalu pokryje gruziński rząd.