fot. East News
Tydzień temu były
prezydent USA Donald Trump
pojawił się w sądzie federalnym w Miami, gdzie usłyszał
37 zarzutów
bezprawnego
przechowywania dokumentów
dotyczących bezpieczeństwa narodowego oraz okłamywania urzędników, którzy zwrócili się do niego o odzyskanie tych materiałów.
Trump nie przyznał się do winy. Twierdzi, że oskarżenia stawiane pod jego adresem mają
charakter polityczny
.
W poniedziałek Trump udzielił pierwszego
wywiadu
od czasu postawienia mu zarzutów. Na antenie Fox News próbował wyjaśnić m.in. dlaczego przez ponad rok po zakończeniu prezydentury nie zwrócił pudełek z tajnymi dokumentami. Były prezydent stwierdził, że dokumenty państwowe były
pomieszane z jego prywatnymi ubraniami,
a on od czasu wyprowadzki z Białego Domu nie miał czasu ich uporządkować:
- Jak każdy inny prezydent wywiozłem rzeczy. I w moim przypadku wywiozłem je w pośpiechu, ludzie spakowali je i pojechaliśmy. I miałem tam ubrania. Miałem różnego rodzaju osobiste rzeczy (...) W tych pudełkach były wymieszane rzeczy różnego rodzaju: koszulki golfowe, ubrania, spodnie, buty - mówił Trump.
Później stwierdził też, że
miał pełne prawo posiadać niejawne dokumenty
z tajemnicami dotyczącymi bezpieczeństwa narodowego, bo jako prezydent je odtajnił. Zasugerował, że nie miał żadnego tajnego dokumentu, lecz wycinki z gazet.
W dalszej części rozmowy odniósł się do polityki zagranicznej. Zapewnił, że gdyby był u władzy,
Rosja nie odważyłaby się najechać na Ukrainę
. Przywołał też swoje rozmowy z Putinem na ten temat:
- Rozmawiałem z nim, powiedziałem: jeśli to zrobisz, słono za to zapłacisz. To będzie katastrofa. Nie rób tego. Powiedziałem mu, że coś zrobię. On powiedział: "Nie, nie, nie zrobisz tego". Odpowiedziałem: "Zrobię, Władimir" - opowiadał Trump. Dodał, że mimo to łączyły go z rosyjskim prezydentem dobre relacje.
Oprócz tego podkreślił także, że wynegocjowałby
zakończenie wojny na Ukrainie w 24 godziny
. W odpowiedzi został zapytany o to, czy plan opierałby się na oddaniu Krymu Rosji, odmówił, jednak podania szczegółów, twierdząc, że "utrudniłoby to negocjacje".
"Powiedziałbym coś Zełenskiemu, powiedziałbym coś Putinowi, zabrałbym ich do pokoju (...) I miałbym porozumienie bardzo szybko" - oznajmił.
Rozmowa została skierowana także na konflikt Chin z Tajwanem. Nie wyjawił, czy zdecydowałoby się na obronę Tajwan, gdyby Chiny zaatakowały go:
- Nie powiem, co bym zrobił, bo to zaszkodziłoby negocjacjom z prezydentem Xi. Ale on wie, co ja bym zrobił - zapewnił były prezydent.