Ta i inne okoliczności pozowoliły przedsiębiorcy uniknąć więzienia za narażenie życia. Tym narażeniem było wywiezienie zatrudnionej na czarno pracownicy z Ukrainy. Kiedy biznesmen
Jędrzej C.
zauważył, że dzieje się z nią coś niedobrego,
zadzonił po karetkę
wywiózł ją na przystanek autobusowy.
Wszystko po to, żeby nie było powiązań z jego biznesem i kłopotów.
Czas, jaki poświęcił na wywiezienie pani Oksany z dala od swojej firmy, zamiast na zawiezienie jej do szpitala, mógł zaważyć na jej zdrowiu do końca życia.
Sprawa trafiła do sądu rejonowego w Środzie Wielkopolskiej. Sędzia
Jacek Kamiński
wykazał się jednak wielkim zrozumieniem i empatią. Dla oskarżonego, który uniknie kary.
Wszystko dzięki temu, że Jędrzej C. "nie kwestionuje, że coś takiego miało miejsce".
Sprawa była głośna i to już jest karą samą w sobie
- argumentował obrońca, a sąd zgodził się i wydał wyrok.
Orzekł, że mężczyzna jest winny i jednocześnie umorzył postępowanie.
Taki wyrok zbulwersował wiele osób:
W lutym, kiedy sprawa miała miejsce, nikt chyba nie przewidział, że może skończyć się umorzeniem. A jednak.