Od kilku dni w mediach burze wywołuje wystąpienie szefa MSWiA
Marcina Kierwińskiego
podczas centralnych
obchodów Dnia Strażaka
. Politycy innych opcji politycznych zarzucili mu, że był
pod wpływem alkoholu
, ponieważ momentami urywał lub przeciągał słowa. Kierwiński tłumaczył jednak, że były to problemy z nagłośnieniem. Na dowód opublikował wynik badania alkomatem, wykonany po godzinie 14:00, który pokazał, że był on
trzeźwy
.
Nie wszystkich przekonało jednak opublikowane zdjęcie z wynikiem badania alkomatem.
Jeszcze wczoraj Kierwiński ponownie zabrał głos w sprawie wystąpienia. Zagroził, że osoby rozpowszechniające informację, że był on pod wpływem alkoholu,
poniosą tego konsekwencje:
Minister odniósł się także do sytuacji na antenie Radia Zet:
- Mam pełen protokół z badania alkomatem. Było w towarzystwie dwóch oficerów policji, pani aspirant i oficera. Nagranie z dmuchania? Ja nie nagrywałem, bądźmy poważni. Zaraz po badaniu alkomatem udałem się do szpitala, żeby pobrać sobie krew na obecność alkoholu. Wynik jest 0,0. Mam epikryzę wypisową, bo zgłaszam się w oczywisty sposób na SOR w takich sytuacjach. Zrobiłem po to, by jak na sali sądowej spotkam się z tymi, którzy kłamali, insynuowali, żeby mieć mocne dowody - mówił Kierwiński.
Moi prawnicy pracują. Pewnie będzie kilka osób, wobec których będę występował w trybie cywilnym, będę dochodził swojego dobrego imienia. Mam wytypowanych 2 polityków, będę informował na bieżąco, a także 2 byłych pracowników pisowskiej szczujni na Woronicza - dodał.
Warto nadmienić, że sytuacja ta nie wpływa dobrze na wizerunek szefa MSWiA, który ubiega się o mandat europosła w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jest on "jedynką" Koalicji Obywatelskiej w okręgu warszawskim.