Australijskie pożary buszu
są wykorzystywane w mediach społecznościowych do
przekazywania setek fake newsów.
Nieprawdziwe informacje są udostępniane za pomocą setek tysięcy postów.
Nieprawdziwe zdjęcia, niedokładne mapy przedstawiające obszary,
w których toczy się
walka z ogniem,
są udostępniane przez wiele osób, w tym także międzynarodowe gwiazdy. W ostatnich dniach bardzo
popularne stały się informacje o podpalaczach
, którzy mają być rzekomo odpowiedzialni za pożary. Podchwycili je
negacjoniści klimatyczni
, przekonując, że pożar kontynentu to wina podpaleń a nie rekordowo ciepłego lata i zmian klimatu.
Naukowiec dr Timothy Graham z Queensland University of Technology przeanalizował
315 kont, które udostępniały informacje o celowych podpaleniach z hasztagiem #ArsonEmergency.
Okazało się, że 1/3 z nich wygląda na boty.
Serwis ABC również postanowił przyjrzeć się wpisom z podejrzanych kont, na których udostępniane były informacje na temat Australii. Okazuje się, że wiele z nich informowało o tym, że pożary są wynikiem celowych podpaleń. W wielu tweetach pojawiły się
dane policyjne wyjęte z kontekstu, bądź całkowicie zmyślone
. Według nich w stanie Nowa Południowa Walia policja miała aresztować aż
200 podpalaczy.
Rzeczywista liczba osób oskarżonych
o celowe wzniecenie ognia to 24.
Według policji jeszcze mniejszej liczbie udało się wywołać duże pożary.
Jak podaje ABC artykuł, w którym twierdzono, że to
"lewicowi ekoterroryści"
są
odpowiedzialni za podpalenia,
udostępniła "
amerykańska skrajnie prawicowa postać".
Na Facebooku, Twitterze i Reddicie został on udostępniony prawie
100 tysięcy razy
i potencjalnie dotarł już do 2,8 miliona użytkowników.
Fragmenty tego artykułu były udostępniane także na Instagramie oraz za pomocą komunikatorów Whatsapp i Telegram. Nie ma jednak tutaj dokładnych danych, ile razy fałszywe informacje zawarte w artykule zostały przekazane.
Jako przykład dezinformacji związanej z pożarami w Australii można przywołać dość popularne zdjęcie
dziewczynki stojącej w wodzie, trzymającej na rękach koalę.
Zdjęcie zyskało ogromną popularność.
Udostępnił je między innym polski magazyn Viva.
Okazało się, że jest ono przeróbką w Photoshopie, o czym informuje sam autor.
John Macgowan, który bada kampanie dezinformacyjne w rozmowie z ABC stwierdził, że
oprócz botów w rozprzestrzenianiu fałszywych informacji na temat Australii na całym świecie duży wpływ mają zwykli ludzie.
Dr Andrea Carson, ekspert w dziedzinie komunikacji politycznej na La Trobe University tłumaczy w rozmowie z ABC, że nagłe przypadki, takie jak pożary buszu, są
okresem wzmożonych emocji wśród wielu ludzi
co sprawia, że dużo
łatwiej wtedy o rozprzestrzenianie kłamstw w sieci.
- Biorąc pod uwagę charakter dezinformacji, może ona rozprzestrzeniać się dziko, tak samo jak ogień buszu - powiedziała.
W sieci popularne jest także nagranie, na którym można zobaczyć
"wdzięcznego kangura"
, który nie może przestać
przytulać się do kobiety w podziękowaniu za uratowanie mu życia
. Okazuje się jednak, że ten film został nagrany w
Sanktuarium Kangurów
znajdującym się na obszarze, który
nie został dotknięty pożarami.
Fake newsem
jest też
grafika
z zaznaczonymi
miejscami pożarów w Australii
. Mapa pobrana została ze strony internetowej MyFireWatch, która wykorzystuje dane satelitarne do
mapowania źródeł ciepła.
Jednakże dane te zawierają
"każde źródło ciepła, które jest gorętsze od otoczenia".
Mogą to być więc również
piece rafineryjne
czy silnie odblaskowe duże dachy przemysłowe.