W połowie maja
Krzysztof Daukszewicz
na wizji programu publicystycznego
Szkło Kontaktowe
spytał Piotra Jaconia ojca transpłciowego dziecka
"jakiej płci on dzisiaj jest?"
. Słowa, które miały być nawiązaniem do wcześniejszych wypowiedzi polityków PiS, spowodowały
spore poruszenie
. Piotr Jacoń był wyraźnie
zniesmaczony żartem kolegi
i nie odpowiedział na jego zaczepkę, a sam Daukszewicz domyślił się, że popełnił gafę.
Jacoń opublikował wpis na Instagramie, w którym stwierdził, że nie można żartować w taki sposób, jak zrobił to Daukszewicz.
Komentator
Szkła Kontaktowego
w mediach przekazał, że przeprosił Jaconia, ten jak sam poinformował, że
nie przyjął przeprosin
. W kolejnym wpisie stwierdził też, że ta sytuacja to idealny dowód na to, jak kończy się wprowadzanie na salony języka nienawiści:
Po całej tej sytuacji Daukszewicz zniknął z programu. Oficjalnie nie zapadła jednak decyzja o całkowitej rezygnacji z komentatora. Teraz Daukszewicz przyznał, że choć nie został wyrzucony, on
sam nie chce wracać do programu
:
"Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" - napisał na Facebooku.
"Ale po kolei: Najpierw
zostałem homofobem i transfobem
- choć napisałem piosenkę "Ballada o wyklętych kredkach" w obronie LGBT i "Osiemdziesiąt radiowozów". Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany. Później zostałem oligarchą, właścicielem kilku jezior, pobierającym gigantyczne opłaty od wędkarzy. Choć w sieci były teksty mówiące o tym, że to nieprawda - że wszystko łącznie z moimi rzekomymi wypowiedziami zostało wymyślone. Ksiądz Rosłan i portal NaTemat, który mu uwierzył, przeprosili mnie za to kilka lat temu, ale wygląda na to, że to nie wystarczyło. Wszystkie
powielające kłamstwo portale, podaję do sądu, bo nie może być tak, że powielana bezkarnie nieprawda
, staje się faktem wirtualnym. Zarzucono mi, że śmiałem się z katastrofy smoleńskiej, powoływano się na płytę Tutka, której cały nakład wycofałem. Na okładce płyty było dwóch pilotów z rozbitymi okularami, a wewnątrz piosenka z refrenem: "rządzie kupże ten samolot, bo już wszystkich cycki bolą" nagrana pół roku przed katastrofą. Gdybym nie wycofał tej płyty, ukazałaby się dwa czy trzy dni po katastrofie na rynku. Nie wyobrażałem sobie tego" - dodał.
Daukszewicz odniósł się także do reakcji Jaconia:
"Zarzucano mi, że zażartowałem z Piotra Jaconia mówiąc, "jaką on ma dzisiaj płeć", a ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem.
Nie miałem złych intencji
. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił "pokątnych" przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt, tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że
sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił.
A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że
z ofiary zamienił się dość szybko w kata
, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć - stwierdził.
Satyrk podziękował też za wsparcie osobom, które mu go udzieliły:
Nie zawiedliście mnie za to Wy, Moi Drodzy Widzowie i Fani. Podchodziliście do nas z żoną w sklepach, w urzędach, rzucaliście się nam na szyję mówiąc, że chcecie przekazać nam dobrą energię, dawaliście nam drobne prezenty, to co mieliście pod ręką, żeby choć trochę nas pocieszyć. Za co jesteśmy bardzo Wam wdzięczni. Podchodziliście nie dlatego, że jesteście transfobami, tylko dlatego, że uważaliście, że nam się zwyczajnie aż tyle złego nie należało - podsumował.
Sytuację skomentował
Tomasz Lis
: