fot. YouTube
Wystawcy z
jarmarku bożonarodzeniowego w Opolu
narzekają na spadek frekwencji po filmiku Książula, który skrytykował serwowane tam potrawy. Jak mówią w rozmowie z lokalnymi mediami, nagranie youtubera wpłynęło na wizerunek jarmarku, a oni sami tracą na tym finansowo.
Książulo, jeden z najpopularniejszych youtuberów testujących jedzenie, odwiedził opolski jarmark na początku grudnia. W filmie zatytułowanym
Jarmarkowy paździerz
skrytykował m.in. zaserwowane mu "gumowate" oscypki czy odgrzewaną zapiekankę
-
Podły gotowiec za 28 złotych
- ocenił potrawę.
Bigos okazał się natomiast "najgorszym jaki jadł w życiu".
- Nie wiem, czy to nie jest najgorszy bigos jaki jadłem. Stary chleb, parówa udająca kiełbasę, sztucznie podrabiany bigos, który nie miał żadnej wkładki mięsnej. A ceny? Restauracyjne - stwierdził.
Film obejrzano już ponad 1,7 mln razy, a wystawcy z opolskiego jarmarku uważają, że znacząco wpłynął on na frekwencję.
- Rok temu w tygodniu było spokojnie, ale ludzie zaczynali robić zakupy już od południa. Teraz pierwsze tłumy pojawiają się dopiero wieczorem, a
ruch jest zdecydowanie mniejszy
- mówi jeden z handlowców w rozmowie z serwisem nto.pl.
- Niektórzy mówią wprost, że po tym, co zobaczyli u Książula,
wolą pójść gdzieś indziej
. Film zniechęcił przede wszystkim mieszkańców Opola, którzy zwykle byli naszą główną grupą klientów - dodaje kolejny sprzedawca.
Do krytyki Książula odniósł się też sprzedawca oscypków, których próbował youtuber.
- Książulo przyszedł do nas dosłownie na koniec dnia. Był środek tygodnia, na kwadrans przed zamknięciem, gdy większość produktów była już pochowana. Przyznaję, że dostał coś, co nie było pierwszej świeżości. To był niefortunny moment, ale wystarczył, żeby zepsuć opinię na cały jarmark. Teraz ludzie podchodzą, robią zdjęcia i mówią: "To tutaj są te gumowate oscypki". Nawet jeśli kupują, to pytają, czy na pewno są świeże.
To dla nas upokarzające
- mówi w rozmowie z nto.pl właściciel stoiska.
Właściciel budki z krokietami, które również nie przypadły do gustu youtuberowi, tłumaczy się, że jego pracownicy po prostu
zestresowali
się
wizytą Książula.
- Zawsze staramy się, żeby nasze krokiety były chrupiące, ale tego dnia coś poszło nie tak. Chcieliśmy, żeby były idealne, bo wiedzieliśmy, że oceniać je będzie Książulo. Jeden z chłopaków, który je podgrzewał, chyba za bardzo się zestresował, bo krokiety wyszły przypalone - mówi.
Największym zainteresowaniem na jarmarku cieszy się natomiast
budka z langoszami
, jedyną potrawą, którą pochwalił Książulo.
- Ludzie pytają: "To te z filmu?". Ostatnio mieliśmy rodzinę, która przyjechała 200 km specjalnie po nasze langosze. Zainteresowanie jest tak duże, że czas oczekiwania często przekracza kilkanaście minut. Mamy najdłuższe kolejki na jarmarku. Niektórzy na to narzekają, ale większość chce sprawdzić, czy naprawdę są tak dobre, jak mówił Książulo - mówi sprzedawca langoszy.