fot. Facebook @Konfederacja2019 / East News / X @KonradBerkowicz
Badaczka komunikacji z Uniwersytetu Warszawskiego pisze o fali
hejtu
, która wylała się na nią po tym, jak na profilach
Konfederacji
udostępniono jej zdjęcie z konferencji naukowej. Wygłaszała na niej referat o metodologicznych wyzwaniach badań nad
"cyfrową tożsamością psynka, psurki i
psiego rodzica
",
co stało się obiektem żartów polityków Konfederacji.
Agata Kostrzewa
pisze jednak, że w efekcie dostaje jednak groźby śmierci, a cała sprawa wpłynęła na jej pracę zawodową.
Agata Kostrzewa, badaczka komunikacji i mediów, wzięła udział w Ogólnopolskiej Konferencji Metodologicznej Medioznawców, która odbyła się 22 listopada w Warszawie. Wygłosiła na niej referat pt.
Cyfrowa tożsamość psynka, psurki i "psiego rodzica": wyzwania metodologiczne badania tego, jak pies staje się człowiekiem
.
Jej
zdjęcie z konferencji
szybko obiegło media społecznościowe, zasięgi zyskało głównie dzięki udostępnieniom z profilu
Konfederacji
, która skomentowała je słowami "Nauka w uśmiechniętej Polsce". Zdjęcie na X udostępnił natomiast m.in.
Konrad Berkowicz
.
Choć twarz badaczki zasłonięto, na zdjęciu widoczne było jej nazwisko. Internauci zostawiali więc wiele hejtujących ją komentarzy nie tylko pod postami Konfederacji, ale zaczęli jej wysyłać też prywatne wiadomości.
Wczoraj Kostrzewa odniosła się do sytuacji we wpisie na Facebooku. Pisze, że wyrwane z kontekstu zostało wykorzystane w kampanii politycznej i
wpłynęło na jej karierę zawodową.
Publikuje też screeny obraźliwych komentarzy.
"22 listopada wystąpiłam na Ogólnopolskiej Konferencji Metodologicznej Medioznawców organizowanej przez Laboratorium Badań Medioznawczych UW na Wydział Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW. Opowiadałam na niej, jak można badać różne zjawiska społeczne występujące w internecie - na przykładzie osób, które zaczynają traktować zwierzęta jak ludzi. Odniosłam się do tego dosyć krytycznie, przywołując m.in. hejt, jaki spotkał prof. Bralczyka. Kilka tygodni temu wypowiedział się na temat terminologii w języku polskim różnicującej działania ludzi i zwierząt (np. człowiek umiera, pies odchodzi). Zdjęcie z mojego wystąpienia wywołało (i nadal wywołuje) ogromną liczbę reakcji: polubień i komentarzy. Jest także przesyłane dalej, na kolejne profile i kolejne portale.
Jeden z tweetów był jak dotąd widziany przez ponad MILION osób
- a to tylko jedno z wielu udostępnień" - pisze badaczka.
"
W komentarzach przyrównywano mnie do świń, negowano moje zdrowie psychiczne i zdolności intelektualne; sugerowano, że zjadam psy.
Obśmiewano użycie przeze mnie feminatywu (magistra - mgr.). Otrzymałam również
kilka życzeń śmierci,
w tym jedną uzupełnioną o zdjęcie żołnierzy z pistoletami. Wiele osób nie tylko wstawiło zdjęcie, ale także zinterpretowało je w opisie przez pryzmat własnych poglądów, przypisując mi błędne intencje. Na przykład czytam, że promuję traktowanie psów jak ludzi - chociaż ja, jak każdy naukowiec,
po prostu badam to zjawisko
. Czytam też, że uczę "lewackich rzeczy" studentów - chociaż była to konferencja o metodologii badań, a nie obowiązkowe wykłady".
Dalej Kostrzewa analizuje, że jej zdjęcie zostało wykorzystane do
kampanii politycznej.
"We wtorek i środę zebrałam od Konfederacji i ich sympatyków więcej hejtu, niż kandydujący na prezydenta Rafał Trzaskowski czy premier Donald Tusk (których dotyczyły inne wpisy w te dni). Stało się to pomimo tego, że mój referat na konferencji nie wpływa na życie żadnej z tych osób. Jest wręcz przeciwnie; to ich zachowania i komentarze wpływają bezpośrednio na mnie, moją karierę i moje zdrowie".
"To jedno zdjęcie wyrwane z kontekstu
zaczęło także wpływać na moją karierę zawodową.
Pojawiło się na LinkedInie, portalu dla profesjonalistów. Skąd to wiem? Wczoraj, podczas prowadzonego przeze mnie szkolenia mój zleceniodawca otrzymał informację o moim zdjęciu od kolegi - który właśnie na LinkedInie zobaczył wyśmiewający moje wystąpienie post. Dzisiaj kolejny klient poruszył temat zdjęcia w rozmowie ze mną. Okazuje się, że jedno zdjęcie może przysłonić ukończone przeze mnie dwa kierunki studiów; znajomość dwóch języków obcych; rozpoczęty doktorat; książkę i kilkanaście artykułów naukowych i eksperckich; dziesiątki badań; pozytywny feedback od studentów, innych naukowców i klientów czy kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe. Liczy się tylko, jak wyglądam oraz treść posta będąca najczęściej błędnie zinterpretowaną tytuł mojego wystąpienia" - pisze".
Podkreśla też, że jest naukowcem, a nie politykiem, a stała się obiektem hejtu nakręcanego przez polityków.
"Niewinne zdjęcie z konferencji zostało zinterpretowane w kontekście wizji świata, prezentowanej przez tę lub inną stronę światopoglądowego sporu. Nie godzę się na taką rolę".