W czwartek pojawiły się informacje, że jeden z deputowanych do rosyjskiej Dumy Państwowej złożył w parlamencie projekt ustawy proponujący
wycofanie uznania dla niepodległości Litwy
. Jewgienij Fiodorow, poseł z ramienia Jednej Rosji, przekonywał, że przez poprawki do rosyjskiej konstytucji "uznanie Litwy" jest niezgodne z prawem, ponieważ Federacja Rosyjska jest "prawnym następcą ZSRR na swoim terytorium".
- Tylko państwo rządzone przez bestie mogłoby rozpocząć wojnę podobną do tej, którą rozpoczęła Rosja. Nie dziwię się, że w polityce też nie zachowują się zgodnie z ludzkimi standardami. Powinniśmy odpowiednio zareagować - być gotowi do obrony własnej i naszych partnerów, na płaszczyźnie politycznej, dyplomatycznej lub za pomocą innych środków - komentował te doniesienia
Gabrielius Landsbergis
, minister spraw zagranicznych Litwy.
Pomysł rosyjskiego deputowanego doczekał się też reakcji w Ukrainie. Kijowska rada miejska postanowiła
unieważnić dekret
wielkiego księcia rusi kijowskiej Wołodymyra o
założeniu Moskwy w 1147 r.
Z punktu widzenia prawa oznacza to, że Moskwa po prostu nie istnieje.
Według komentujących może to również oznaczać podważenie niepodległości całej Rosji.