Aktywiści "pro-life" coraz częściej decydują się na stawianie w miejscach publicznych billboardów
i banerów przedstawiających rozczłonkowane,
martwe płody.
W związku z tym do sądów trafia coraz więcej spraw
, w których narażeni na ten widok domagają się kar dla osób rozwieszających drastyczne plakaty, billboardy i banery.
Zazwyczaj korzystają oni z dwóch przepisów kodeksu wykroczeń: art. 51 – związanego ze zgorszeniem społecznym oraz art. 141 - dotyczącego umieszczania w przestrzeni publicznej plakatów i billboardów o nieprzyzwoitej treści. Jak podają Wysokie Obcasy, obecnie w sądach toczy się około 50 takich spraw.
Aktywiści pro-life chwalą się, że od 2014 r. zorganizowali ponad trzy tysiące pikiet i pokazali ponad 270 "wystaw" martwych płodów.
Osoby, które decydują się na rozwieszenie plakatów i billbordów z takim treściami, mają zazwyczaj wsparcie fundacji Ordo Iuris.
Zdaniem Ordo Iuris zgłaszanie takich spraw do organów ścigania "to strata czasu i pieniędzy policji, prokuratury i sądów":
- Spraw przeciwko obrońcom życia przybywa. W ten sposób aktywiści skrajnej lewicy paraliżują pracę i tak już przeciążonych sądów. Instrumentalne wykorzystanie polskiego wymiaru sprawiedliwości do walki przeciwko dzieciom nienarodzonym jest niegodziwością, na którą nigdy nie pozwolimy - napisał w newsletterze prezes Ordo Iuris mec. Jerzy Kwaśniewski.
Ordo Iuris przypomina też 30 spraw, które zakończyły się pozytywnie dla organizacji.
W związku z tym
aktywiści pro-life postanowili przygotować raport z tych postępowań.
Raport pokazywany jest sędziom podczas rozpraw związanych ze sprawami o billboardy. Zapowiedziano także przekazanie go Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwu Sprawiedliwości oraz Komendzie Głównej Policji.
Według
Wysokich Obcasów
przeciwnicy krwawych billboardów działania Ordo Iuris odczytali jako wpływanie na organy ścigania i sądy.
W sieci pojawiła się już petycja przeciwko naciskom Ordo Iuris na organy ścigania:
- Sugerowany przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris automatyzm odmowy wszczynania pewnego rodzaju postępowań jest niedopuszczalny w demokratycznym państwie prawa i godzi w prawa jego obywateli i obywatelek – można przeczytać na stronie petycji.
Pod petycją podpisało się ponad 1400 osób.
W rozmowie z
Wysokimi Obcasami
Adam Kuczyński, radca prawny, osób zgłaszających billboardy, mówi, że
władza "nie może wprost wydać dyspozycji służbom i prokuraturze", ale obawia się wpływów nieformalnych:
– Możemy obawiać się wpływów nieformalnych, np. zasugerowania podległym prokuratorom, by z zasady oceniać, że w umieszczaniu billboardów nie ma szkodliwości społecznej czynu.
Jak zwracają uwagę
Wysokie Obcasy
wyroki w sprawach związanych z rozwieszanie plakatów z tego typu treściami są bardzo różne. Jedna z ciekawszych dotyczy kielczanina, który zdecydował się sam zdjąć plakat zainstalowany przez fundację Pro – Prawo do Życia. Mężczyzna zawiózł plakat na policję, twierdząc, że jest to dowód przestępstwa. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa "z uwagi na brak znamion czynu zabronionego".
Fundacja Pro – Prawo do Życia postanowiła zgłosić na policję sprawę samowolnego zdemontowania baneru przez mężczyznę. Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie go.
- Zachowanie obwinionego w tych konkretnych okolicznościach należy pochwalić. Nic nie zniszczył, nie ukradł, odstawił do komisariatu, wskazując na określoną sytuację, której był świadkiem z dzieckiem. Dziecko płakało na widok tych zdjęć. Zachowanie podsądnego nie było społecznie szkodliwe, ale społecznie pożądane. Aż dziw bierze, że tylko jemu jednemu przyszło do głowy, aby tak się zachować – ogłosił sąd.
fot. East News