Przywódca Chin,
Xi Jinping
chce, żeby internet odgrywał jeszcze większą rolę w
umacnianiu pozycji Partii Komunistycznej w społeczeństwie
- donosi
The New York Times
. Pod jego rządami
umacnia się więc najszerszy i najbardziej zaawansowany system cenzury na świecie
. Coraz więcej treści uważa się za wrażliwe, a kary dla wyrażających zakazane poglądy są coraz cięższe.
Coraz większą rolę w realizacji pomysłu Xi Jinpinga odgrywają
cenzorzy internetu
. Zanim rozpoczną pracę
, przechodzą długie szkolenia z "poufnych" informacji
. To właśnie na nich
po raz pierwszy słyszą o wydarzeniach na placu Tian’anmen
w 1989 roku i o
Liu Xiaobo
- laureacie Pokojowej Nagrody Nobla, który zmarł dwa lata temu w areszcie.
Muszą
poznać prawdziwą historię
, żeby wiedzieć, jakich treści szukać i co blokować. Cenzorzy
spędzają godziny w siec
i, przeglądając treści w imieniu chińskich firm medialnych i szukając tego, co może rozgniewać chiński rząd.
Wiedzą już, jakich słów i jakich zdjęć szukać na memach, których 800 milionów chińskich użytkowników internetu nie powinno zobaczyć. Używają specjalnego narzędzia, w którego bazie znajduje się
100 tysięcy "słów wrażliwych" i trzy miliony słów pochodnych
. Jedną trzecią z nich stanowią
sformułowania polityczne
, pozostałe związane są m.in. z pornografią, prostytucją i hazardem.
Pozostanie po "właściwej" stronie internetu jest bardzo ważne dla chińskich przedsiębiorstw. Władze zachęcają wszystkie firmy, by
zatrudniały cenzorów lub korzystały z usług wyspecjalizowanych firm
. Dzięki temu w Chinach tworzy się nowa, lukratywna gałąź biznesu -
"fabryki" cenzury
.
Beyondsoft
- jedna z największych firm zajmujących się cenzurą zatrudnia około
4 tysięcy pracowników
, którzy pracują na 4 zmiany, żeby obserwować sieć
24 godziny na dobę
. W pracy nie mogą korzystać z telefonów, robić zrzutów ekranów ani wysyłać żadnych wiadomości ze swoich komputerów. Na każdej zmianie cenzorzy muszą przejrze
ć od 1 do 2 tysięcy artykułów
.