fot. Sejm / X @GiertychRoman
W piątek w Sejmie odbyła się
debata
dotycząca prac podkomisji
Antoniego Macierewicza
badającej katastrofę smoleńską. Była ona związana z prezentacją raportu Ministerstwa Obrony Narodowej, który wylicza nieprawidłowości w funkcjonowaniu komisji.
Debata rozpoczęła się późnym wieczorem od wystąpienia
Władysława Kosiniaka-Kamysza
, który wyliczał, jak m.in. dublowano prace komisji i celowo przedłużano jej prace. Głos zabierali też wiceminister obrony Cezary Tomczyk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar oraz posłowie wszystkich klubu, w tym
Roman Giertych.
Poseł KO mówił, że od 14 lat reprezentuje rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej związane z Biurem Ochrony Rządu.
- Reprezentuję żonę, córkę oficera BOR, który tam zginął, ochraniając prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chcę coś, panie Macierewicz, panu powiedzieć. Ta dziewczynka w wyniku tej katastrofy stała się niepełnosprawna. Każda informacja, którą pan podawał: o mgle, o helu, o magnesach, o sztucznej mgle, o bombie kasetowej, o bombie w ogonie samolotu, o bombie w salonce prezydenckiej - każda z tych fałszywych informacji, które pan przedstawiał o zamachu, pogłębiała jej niepełnosprawność.
Chciałbym, żeby pan kiedyś spojrzał jej w oczy i zobaczył to dziecko, które zostało pokrzywdzone przez takich ludzi jak pan
- mówił Giertych.
- Ja pana znam i dobrze wiem, że pan nie wierzy w żaden zamach, że pan doskonale wie, co się stało. Pamiętam dobrze, kogo mi pan przedstawił, Roberta Luśnię jako swojego szefa, człowieka, który został skazany prawomocnym wyrokiem w procesie lustracyjnym. Panie Macierewicz, jeszcze jest czas.
Uciekaj pan do Kaliningradu. Tam czeka na ciebie dacza, czekają ruble. To jest twoja ostatnia szansa. Game over
- zakończył.
Sam Macierewicz podczas debaty dwukrotnie występował na mównicy zarzucając obecnemu szefostwu MON kłamstwa.
- Przez cały czas przekazujecie fikcję, przekazujecie kłamstwa – krzyczał, po czym wyjął grafiki, które jego zdaniem pokazywały dowody eksplozji na samolocie.
Gdy skończył mu się czas, nie chciał zejść z mównicy.
- Dwie godziny można mnie atakować i kłamać, a ja nie mogę.. – zaczął mówić, ale wyłączono mu mikrofon.
fot. Sejm