Wczoraj w
Pradze
odbył się duży,
antyrządowy protest
. Według szacunków na ulice wyszło ponad
120 tysięcy osób
. To zdaniem mediów
największa tego typu demonstracja w Czechach od 1989 roku
i zarazem część antyrządowych ruchów podejmowanych od kilku tygodni.
Demonstranci domagają się przede wszystkim
dymisji premiera Andreja Babisza
, który z ramienia liberalnej partii ANO kieruje rządem od 2017 roku. Żądają też rezygnacji minister sprawiedliwości, Marie Beneszovej.
W zeszłym tygodniu czeskie media ujawniły
część raportu Komisji Europejskiej
, z którego wynika, że przy rozdzielaniu funduszy europejskich w Czechach doszło do
konfliktu interesów
. Dotacje przyznano
koncernowi Agrofert
, stworzonemu przez Babisza. Do 2017 był on właścicielem wszystkich akcji holdingu. Później przekazał je w całości funduszom powierniczym, zasiada w nich jednak m.in. jego żona.
Sam Babisz twierdzi, że nie doszło do konfliktu interesów, a
audyt Komisji Europejskiej to atak na całe państwo
. Końcowa wersja raportu KE nie została jeszcze opublikowana. Jeśli oskarżenia wobec Babisza się potwierdzą, Czechy będą musiały oddać Unii około
18 milionów euro
.
Wczorajszy protest zorganizowali inicjatorzy akcji
Milion chwil dla demokracji
. Na placu Wacława zgromadził się tłum z flagami czeskimi i unijnymi. Demonstranci trzymali transparenty z napisami "Mamy tego dosyć" i "Nie jesteśmy ślepi". Protest trwał ponad dwie godziny.