Wczoraj o godzinie 18:30 odbyła się debata wyborcza organizowana przez Telewizję Polską. Wystąpili w niej Donald Tusk, Mateusz Morawiecki, Krzysztof Bosak, Szymon Hołownia, Joanna Scheuring-Wielgus oraz Krzysztof Maj. Całość poprowadzili Michał Rachoń i Anna Bogusiewicz-Grochowska z TVP.
Uczestnicy mieli po minucie na udzielenie odpowiedzi na sześć pytań oraz końcową swobodną wypowiedź. Zgodnie z przyjętymi zasadami prowadzący nie mogą przerywać ani komentować wypowiedzi polityków.
Problemy pojawiły się na etapie zadawania pytań. Odczytanie każdego z nich zajmowało
więcej czasu niż odpowiedź kandydatów
do Sejmu, a do tego stawiały już konkretne tezy. Magazyn Press policzył, ile trwało czytanie każdego z pytań, bez powtórek.
Ponadto portal Gazeta.pl wskazuje, że prowadzący debatę powołoywali się na
niespójne dane
. W przypadku pytania o bezrobocie prowadzący oświadczyli, że "warszawski sąd ustalił, że za rządów koalicji PO-PSL sięgało ono nie 15, a 14,4 proc.". Bogusiewicz-Grochowska dodała, że według danych Eurostatu, bezrobocie obecnie wyniosło w sierpniu w Polsce 2,8 proc. i należy do najniższych w Europie.
Tymczasem okazuje się, że redaktorka TVP porównała ze sobą dwie różne statystyki. 14,4 proc. to dane GUS dotyczące stopy bezrobocia rejestrowanego, która pokazuje udział zarejestrowanych bezrobotnych wśród ludności aktywnej zawodowo. Z kolei Eurostat porównuje stopę bezrobocia w państwach strefy euro i całej Unii Europejskiej.
"Według GUS bezrobocie w Polsce na koniec sierpnia wyniosło 5 proc. i to do tego odczytu powinny być porównywane dane mówiące o 14,4 proc. za rządu PO-PSL" - wskazują dziennikarze.
Podczas debaty padły również pytania o europejski pakt migracyjny, wiek emerytalny, świadczenia społeczne, prywatyzację czy bezpieczeństwo kraju. Liderzy dwóch największych ugrupowań skupili się jednak na wzajemnych przytykach zamiast na treści pytań. Tym samym Morawiecki rozpoczął swoją wypowiedź słowami: "wszyscy na jednego, banda Rudego", a Tusk oświadczył, że premier zasłużył na swój przydomek "Pinokio".
- Nie wiem, co panu premierowi nalano do szklanki, bo jest pan jakiś pobudzony, agresywny - mówił lider opozycji.
- Gdyby Platforma doszła do władzy, byłoby jak w Lidlu: tydzień niemiecki i linie lotnicze do Niemców. Genów nie oszukasz, sprzedaliby lasy, Bałtyk i Tatry - oświadczył Morawiecki odpowiadając na pytanie o prywatyzację.
Podczas swobodnej wypowiedzi kandydatów Tusk skrytykował przebieg całej debaty.
- Widzieliście państwo, jaka była ta debata. Pytania dłuższe niż odpowiedzi - podkreślił.
Redaktor Rachoń odpowiedział mu, że "ta zadziorność byłaby na miejscu względem przywódców państw silniejszych od Polski, a nie względem dziennikarzy".
Na zakończenie
Tusk zaprosił do kolejnej debaty
Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego.
- Myślę, że debata może dać wszystkim wiele do myślenia: premier Morawiecki i Donald Tusk skupieni na sobie: cały czas to samo, wzajemne złośliwości - skomentował Bosak w rozmowie z Onetem.
- Przywitałam się ze wszystkimi przed debatą, oprócz premiera Morawieckiego. Przyszedł na końcu, kiwnął do nas głową, nikomu nie podał ręki. Tak PiS traktuje ludzi - relacjonowała Scheuring-Wielgus.