Białoruskie niezależne media zastanawiają się,
co się stało z Aleksandrem Łukaszenką
, który "zniknął" w piątek po spotkaniu z
Władimirem Putinem
. Po jego wizycie w Moskwie nie wydano żadnego oficjalnego oświadczenia, nie wiadomo też, czy białoruski lider wrócił do kraju.
Spotkanie Łukaszenki i Putina odbyło się w piątek na Kremlu. Media przypominają, że rozmowa zaczęła się od "żartu":
- Dziękuję, że zgodził się pan przyjechać - zaczął rozmowę Putin.
-
Jakbym mógł się nie zgodzić
- odpowiedział Łukaszenka.
Dalej przywódcy rozmawiali o współpracy w sferze wojskowej i technologicznej. Łukaszenka zadeklarował, że Białoruś jest gotowa uruchomić produkcję myśliwców Su-25. Zapewnił, że białoruscy producenci mogą dostarczać także Rosji elementy, których ta nie może importować z powodu sankcji.
Białoruski portal Nasza Niwa zwraca jednak uwagę, że po spotkaniu
nie opublikowano żadnego oficjalnego oświadczenia
, a Łukaszenka od tego momentu nie był widziany publicznie. Samolot, którym poleciał na spotkanie z Putinem, miał wylecieć z Moskwy w sobotę około 14 i wylądować w rosyjskim obwodzie twerskim. Nie ma jednak żadnych informacji na temat tego, czy Łukaszenka znajdował się na pokładzie samolotu.
W czasie spotkania z Łukaszenką dziennikarze zwracali również na
dziwne pląsanie nóg Putina
.
"Czy to kod Morse'a?" - zastanawiał się były wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko.