Białystok: sąd zdecyduje, czy kobieta naruszyła prawo zabierając jedzenie ze śmietnika Biedronki

Sąd Rejonowy w Białymstoku sprawdza, czy są podstawy do

dla kobiety, która została

. Kobieta tłumaczy, że nie zrobiła nic złego, policja uważa, że doszło do wykroczenia.

O ukaraniu kobiety było głośno w lokalnych mediach. W sierpniu 31-letnia

zabrała ze śmietnika Biedronki banany, pomidory, marchewkę, winogrona, jogurty i śmietanę. Jedzenie było niezdatne do sprzedaży, ale wciąż zdatne do spożycia. Gdy próbowała odjechać z parkingu, zatrzymał ją ochroniarz, doszło do przepychanki, a na miejsce wezwano

. Ta uznała, że

, oszacowała wartość strat sklepu na

i

. 

- Po rozmowie z pracownikami sklepu, którzy przekazali informacje, że pojemniki ReFood znajdowały się na terenie sklepu i zawierały towary, z których są rozliczani, policjanci ukarali kobietę mandatem karnym - mówiła wówczas

 asp. Katarzyna Molska-Zarzecka z białostockiej policji.

Kobieta początkowo przyjęła mandat, potem jednak złożyła wniosek do sądu o jego

. Ochroniarzowi zarzuciła natomiast przekroczenie uprawnień. Biedronka podkreślała wówczas, że zachował się on adekwatnie do sytuacji, a kobieta zachowywała się agresywnie. Firma podkreślała także, że "spożycie produktów znajdujących się w kontenerach na odpady może być szkodliwe dla zdrowia", a odpady są "odbierane przez wyspecjalizowane firmy i

". 

Wczoraj białostocki sąd zajmował się wnioskiem Eweliny Głowackiej o anulowanie mandatu. 

- Po prostu wzięłam tam kilka rzeczy, które jeszcze nadawały się do zjedzenia, żeby się nie zmarnowały (...).

 Wyjmowanie przeze mnie jedzenia ze śmietnika jest spowodowane moją dbałością o przyrodę, że chcę być po prostu mniej uciążliwa dla środowiska. Ponieważ wykorzystując rzeczy, które miałyby być zniszczone, jedząc je, zmniejszam ilość jedzenia, która by się marnowała, wody, która była wykorzystana do wyprodukowania tych przedmiotów, ludzkiej pracy - mówiła. 

Jej pełnomocniczka tłumaczyła, że

.

- Był to zwykły, dostępny śmietnik. Pani Ewelina nie przełamała żadnych zabezpieczeń, do tego śmietnika miała dostęp każda osoba. Nie możemy tutaj mówić o żadnej kradzieży. Jeżeli ktoś wyrzuca przedmiot do ogólnodostępnego kontenera, a tutaj mamy taką sytuację, to można przyjąć, że go porzucił i ta rzecz staje się rzeczą niczyją. Nie może ona zatem być przedmiotem kradzieży. Nie ma tu mowy ani o przestępstwie, ani o wykroczeniu. Wyrzucenie śmieci na śmietnik stanowi jasny obraz ich porzucenia, nie mogą być one przedmiotem kradzieży.

. Produkcja odpadów i marnowanie żywności to ogromny problem na całym świecie. Niestety w Polsce nie ma dostatecznych uregulowań i dlatego spotykamy się dzisiaj w sądzie. Sprawa pani Eweliny jest niejako precedensowa. Od decyzji sądu zależy bardzo wiele - mówiła adwokat Marta Załęska.

Policja uważa jednak, że mandat powinien zostać utrzymany, ponieważ

. Adam Łotysz z KMP w Białymstoku mówił w sądzie, że jedzenie, które zabrała 31-latka były w pojemnikach na rzeczy do utylizacji. Powołał się również na stanowisko Biedronki, wedle którego odpady znajdujące się w miejscu przeznaczonym do utylizacji są nadal jego własnością. 

- Do powyższych odpadów sporządza się i podpisuje protokoły utylizacji, w których wskazana jest ilość i rodzaj odpadu, za które właściciel ponosi koszty utylizacji - tłumaczył.

Sąd decyzję w sprawie anulowania mandatu 31-latki ma wydać 28 listopada.