Wczoraj
Andrzej Duda
zadeklarował, że będzie rozmawiał z premierem Mateuszem Morawieckim na temat
strajku nauczycieli,
którego początek zaplanowano na 8 kwietnia. Jak przyznał, nauczyciele
mają prawo oczekiwać podwyżek
, ale jednorazowy wzrost pensji o 1000 złotych jest niemożliwy.
- Trzeba opracować plan tych wynagrodzeń.
Obawiam się, że nie da ich się w krótkim terminie podnieść od razu o 1000 zł.
Obawiam się, że ten
postulat ma charakter bardzo mocno polityczny i populistyczny
na ten moment - powiedział.
Słowa Dudy nie spodobały się w środowisku nauczycieli. Odniosła się do nich
rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego
, Magdalena Kaszulanis.
- To nie jest populizm, to są
realne pieniądze pozwalające młodym ludziom na utrzymanie się tuż po studiach
i na pracę w szkole, bo dzisiaj
na pracę w szkole ich po prostu nie stać
- powiedziała.
Zwróciła uwagę, że prezydent doskonale powinien
znać problemy nauczycieli
, bo jego żona też pracowała w szkole.
-
Agata Kornhauser-Duda pewnie doskonale wie, ile zarabiają nauczyciele
, do niedawna sama otrzymywała nauczycielką pensję - powiedziała.
Tymczasem w szkołach odbywają się
kolejne referenda strajkowe
, a placówek, w których nauczyciele będą strajkować, gwałtownie przybywa. W tej chwili na interaktywnej mapie prowadzonej przez koalicję NIE dla chaosu w szkole jest ich już ponad
4 tysiące
.