Fakt donosi, że
syn gwiazdy TVP
Zenona Martyniuka
w ostatnim czasie przebywał w Niemczech i Holandii. Wrócił do Polski i w związku z tym został objęty
14-dniową kwarantanną.
Okazuje się, że
policjanci, którzy przyjechali na kontrolę
do jego domu do Wasilkowa koło Białegostoku nie zastali go w nim. Syn Martyniuka
próbował ich oszukać.
Policjanci po tym jak nie mogli dostać się do jego domu, zadzwonili do niego. Mężczyzna powiedział im, że bierze prysznic. Funkcjonariusze czekali więc pod domem. Wtedy usłyszeli, że Daniel Martyniuk wbiegł po schodach, co ujawniło, że
nie brał prysznica i nie był w domu:
- Kiedy do niego zadzwonili, usłyszeli, że nie może rozmawiać, bo bierze prysznic i oddzwoni za 15 minut - relacjonuje w rozmowie z mediami nadkom. Tomasz Krupa z podlaskiej policji.
- Tłumaczył, że był odwiedzić rodziców.
W sposób lekceważący wypowiadał się też o zasadach kwarantanny
- dodał funkcjonariusz.
Jak podaje Fakt, Daniel Martyniuk powiedział, że
ma "gdzieś całą kwarantannę"
i nie zamierza się do niej stosować.
Nie przyjął też mandatu
, w związku z tym policjanci skierowali do sądu wniosek o jego ukaranie.
Syn Zenka Martyniuka zapytany o sytuację przez serwis Plejada stwierdził:
-
Ja się odnoszę do tego tak: zakazy są po to, żeby je łamać
.
- Ogólnie, to ja się będę odwoływał od tej całej kwarantanny, bo ja nie byłem za żadną granicą, nie mam prawa jazdy i tyle - dodał.