Redakcja
Faktu
dotarła do zapisu rozmowy operatora numeru 112 z uczestnikiem imprezy organizowanej przez księży z Dąbrowy Górniczej w budynku należącym do parafii Najświętszej Maryi Panny Anielskiej. Wynika z niego, że mężczyzna świadczący usługi seksualne zasłabł, a osoba, która skontaktowała się z operatorem, została wyrzucona z budynku.
- Było wezwanie do osoby nieprzytomnej, będącej pod wpływem substancji psychotropowych - relacjonował informator
Faktu
.
Uczestnik imprezy zadzwonił na numer alarmowy około godziny 1. Zgłaszający mówił bardzo niewyraźnie, prawdopodobnie sam również był pod wpływem substancji psychoaktywnych.
- Zostałem wyrzucony z domu, jestem na Królowej Jadwigi 15. Tam jest chłopak, który leży na łóżku. [...] To jest Dąbrowa Górnicza. Niech pan mnie wysłucha, to był taki, no,
rozbierany... no gej party...
Wie pan, o co chodzi, jest pan człowiekiem - tłumaczył zgłaszający.
Mężczyzna twierdził, że męska prostytutka opłacona przez księży przesadziła z ilością zażytych narkotyków.
-
On się tak naćpał
, a oni mi powiedzieli, że nie wolno jego ruszyć! Ja im mówię, sprawdźcie, ja mu głowę unosiłem, a jemu piana szła z ust. On teraz umrze, on ma 27 lat - kontynuował.
Z rozmowy wynikało, że imprezowicze korzystali z GHB, czyli tak zwanej pigułki gwałtu oraz pewnego rodzaju kropel.
- Piliśmy normalnie. A kolega się majgnął. Zaczęło się coś robić i kazali mi wyjść, jak koledze pomagałem na łóżku. Położyłem go w pozycji bezpiecznej - podkreślił.
Przypomnijmy, że księża nie chcieli wpuścić do środka ratowników medycznych. Sprawą zajmuje się prokuratura.