Fakt
opisał wczoraj kulisy sprawy
Pauliny P.
, która w maju została
ułaskawiona przez prezydenta Andrzeja Dudę
. 32-latka została skazana na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat za
handel mefedronem
. Kobieta lekceważyła kontakty z kuratorem i zmieniała miejsce zamieszkania, nie informując sądu o nowym adresie. W końcu jej kurator złożyła do sądu wniosek o wykonanie kary 2 lat więzienia.
Obrońcy 32-latki podkreślali, że kobieta nie może iść do więzienia, ponieważ opiekuje się swoimi dziećmi. Sąd odwiesił wykonanie kary, ale zostało ono odroczone, a obrońcy Pauliny P. zwrócili się do prezydenta o łaskę. We wniosku podkreślali m.in., że kobieta ma duży kredyt a odbycie kary sprawi, że straci pracę.
Prezydent, stosując prawo łaski, argumentował to "
względami humanitarnymi
, z powodu których kara jawiła się jako nadmiernie surowa". Zarówno sąd, jak i Prokurator Generalny sprzeciwiali się wydaniu łaski.
Dziś ułaskawiona Paulina P. zabiera głos w sprawie, udzielając wywiadu
Faktowi
. W rozmowie podkreśla m.in., że unikała kontaktu z kuratorem, bo w zasadzie nie potrzebowała dozoru. Stwierdza, że kurator, która wnioskowała do sądu o odwieszenie jej kary, po prostu jej nie lubiła.
32-latka tłumaczy też, że nie zna nikogo w Kancelarii Prezydenta, a wniosek o ułaskawienie był pomysłem jej adwokata. Twierdzi też, że to
sąd zrobił z niej osobę, "która wszystko lekceważy"
i nie zwrócił uwagi na fakt, że miała małe dziecko.
Uważa też, że akt łaski po prostu się jej należał.
- Oczywiście, że mi się należał.
Przecież ja się przyznałam, zapłaciłam grzywnę, żyłam według prawa
. Tak jak powiedziałam i tak jak powinnam. Pracowałam, nie robiłam niczego złego. Od tego czasu pracuję uczciwie i nie wchodziłam w konflikty z prawem - mówi. - W takiej sprawie jak moja zasługuję na ułaskawienie, bo
ja nie jestem przestępcą
. Staram się być najlepszą mamą dla swoich dzieci, ciężko i uczciwie pracuję.
Paulina P. uważa, że je sytuacja była "szczególna" i kurator nie powinna wnioskować o odwieszenie jej kary.
- Kurator nie powinna pisać tego pisma, wiedząc, że niedawno umarł mi tata i byłam w ciężkiej depresji. Ledwo sobie ze wszystkim radziłam. Był wtedy COVID-19. Mój tata umarł w wakacje i jak przychodził do mnie kurator, mówiłam, że jestem mi strasznie ciężko, że ledwo sobie daję radę ze śmiercią taty.
- Ja dziękuję Bogu, że prezydent mi to postanowił, bo ja bym w życiu nie uwierzyła, że on mi to zrobi. Ale zapoznał się z aktami widocznie i zobaczył, że
przecież ja nie popełniłam żadnego przestępstwa
- wyjaśnia, dodając, że jedyne czego nie zrobiła, to wysłanie pisma do kuratora o zmianie adresu.
- Owszem powinnam, ale to nie jest powód, dla którego miałabym iść do tego zakładu karnego.
A poza tym, prezydent mnie całkiem nie ułaskawił.
Ja dalej mam zawiasy na dwa lata, dalej jestem poddana okresowi próbnemu.
Paulina P. w mediach społecznościowych, fot. Fakt