fot. East News
Tysiące pracowników niemieckich zakładów
Volkswagena
wzięło udział w kolejnych protestach przeciwko programowi redukcji kosztów. Strajki ostrzegawcze są kolejnym etapem sporu pracowniczego w obliczu planów
zamknięcia kilku fabryk
.
- Jeśli nic się nie zmieni, sytuacja stanie się naprawdę nieprzyjemna - ostrzegła szefowa związku zawodowego IG Metall
Christiane Benner
, grożąc przedłużeniem protestów.
Strajki ostrzegawcze rozpoczęły się już w
2 grudnia
. To właśnie pierwsze dni protestów miały cieszyć się największą frekwencją i skupić około
100 tysięcy
ludzi. Zdaniem związkowców w kolejnych dobach tylko w Wolfsburgu miało protestować aż
38 tysięcy
pracowników. W Kassel, Hanowerze, Zwickau, Emden, Salzgitter, Brunszwiku, Chemnitz i Dreźnie miało strajkować kolejne
30 tysięcy
osób.
Niektórzy z protestujących założyli na siebie
maski
z wizerunkiem Salvadora Dalego, używane przez bohaterów serialu
Dom z Papieru
w trakcie organizowaniu napadów. Inni mieli na sobie
czapki z rogami
stylizowane na hełmy wikingów. Część strajkujących używała też gwizdków czy rac.
Głównym celem protestujących jest to, aby uchronić swoje etaty. Zarząd VW jakiś czas temu przedstawił plany restrukturyzacyjne, które obejmują
zamknięcie trzech fabryk
w Niemczech
oraz
obniżenie wynagrodzeń o 10%
. Choć związkowcy przedstawili własny plan, w ramach którego byliby gotowi m.in. na rezygnację z premii, negocjacje utknęły w martwym punkcie.
Mimo prób osiągnięcia porozumienia, główny negocjator VW
Arne Meiswinkel
podkreśla, że propozycje związkowców nie są wystarczające, aby wypracować rozwiązanie sporu. Zdaniem spółki zamknięcie części zakładów jest nieuniknione. Pracownicy ostrzegają natomiast, że po sylwestrze protesty nasilą się jeszcze bardziej.