W
Australii
od kilku tygodni trwają ogromne pożary, w których zginęło już
pół miliarda zwierząt i 18 osób
. Z miast na południowo-wschodnim wybrzeżu ewakuowani są mieszkańcy, natomiast chmura dymu według meteorologów ma już wielkość Unii Europejskiej. Dotarła do stolicy Australii a nawet do Nowej Zelandii.
Eksperci podkreślają, że za upały i pożary odpowiada
kilka czynników
, takich jak dipol na Oceanie Indyjskim czy faza South Annuale Mode, ale nie bez znaczenia pozostaje również
ocieplanie się klimatu
.
Sytuację w Australii skomentował na Twitterze
Janusz Korwin-Mikke
. W swoim wpisie przypomina, że "dawniej rolnicy jesienią wypalali trawy, by mieć potem lepszy urodzaj", więc Australii "nie trzeba ratować".
"Dawniej rolnicy jesienią wypalali trawy, by mieć potem lepszy urodzaj… więc
nie rozumiem czemu ekolodzy rozdzierają szaty
, że te pożary albo w Brazylii, albo w Australii. J
ak się spali, to odrośnie i tyle. Nie trzeba "ratować"!
Nie było nas - był las. I często się palił…" - pisze Korwin.