Jak podaje portal Moja Norwegia, dwa dni temu na lotnisku Sola w
Stavanger
ktoś włączył
alarm przeciwpożarowy
. Lotnisko natychmiast
zostało ewakuowane
. Sytuację szybko opanowano, po 20 minutach pasażerowie i obsługa mogli wrócić do budynku.
Początkowo podejrzewano, że
alarm uruchomił się sam
w wyniku błędu systemu bezpieczeństwa.
Okazało się jednak, że
włączył go 40-letni Polak
. Zarejestrowały go kamery, znaleziono też świadków, który go widzieli. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie
nie zdąży na poranny lot
do Szczecina.
Chciał opóźnić wylot, więc uruchomił alarm.
Mężczyzna zdążył wsiąść do samolotu, ale policjanci szybko go z niego wyprowadzili. Został przetransportowany na komisariat w Stavanger. Jak podały lokalne media, 40-letni Polak zapłaci
25 tys. koron grzywny
, czyli ok.
10 tysięcy złotych.
Nie wiadomo jeszcze, czy czekają go inne konsekwencje. Najpierw Avinor, zarządca norweskich lotnisk, musi ocenić skalę niebezpieczeństwa, na jaką naraził wszystkich pasażerów Polak. Co prawda nie doszło do zakłóceń w ruchu lotniczym, ale wszystkie tego typu incydenty są traktowane bardzo poważnie.