Dziś przywódca Rosji
Władimir Putin
spotkał się z urzędnikami rosyjskiego MSZ. Spotykanie dotyczyło konfliktu w Ukrainie. Polityk po raz kolejny podkreślił, że to
Rosja została "zmuszona" do interwencji zbrojnej:
- Chcę jeszcze raz podkreślić, że Rosja nie rozpoczęła wojny, to jest reżim kijowski, powtarzam. Po tym, jak mieszkańcy części Ukrainy zgodnie z prawem międzynarodowym ogłosili niepodległość, rozpoczęli działania wojenne i kontynuują je - stwierdził prezydent Rosji.
Putin dodał też, że
nigdy nie chciał szturmować Kijowa
i już w marcu 2022 roku zaproponował warunki rozejmu, jednak nie doszło do nich, jak twierdzi nie z winy Rosji. Co więcej, na spotkaniu Putin po raz kolejny określił
warunki zaprzestania działań wojennych.
Zażądał, aby Ukraina wycofała swoje wojska z całego terytorium obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, zachowała neutralny status i nie wstępowała do NATO:
- Zwracam uwagę, Ukraina musi
wycofać z całego terytorium tych regionów
w ich granicach administracyjnych, które istniały w momencie ich wejścia do Ukrainy. Jak tylko Kijów oświadczy, że jest gotowy na taką decyzję i rozpocznie rzeczywiste wycofywanie wojsk z tych regionów, a także oficjalnie powiadomi o
rezygnacji z planów przystąpienia do NATO
, natychmiast, dosłownie w tej samej minucie, zostanie wydany rozkaz z naszej strony, aby przerwać ogień i rozpocząć negocjacje. Powtarzam, zrobimy to natychmiast - powiedział.
Do propozycji Putina odniosła się już strona ukraińska. Doradca szefa kancelarii prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak w rozmowie z agencją Reutera stwierdził, że "nie ma możliwości znalezienia kompromisu między oświadczeniem Putina a stanowiskiem Ukrainy". Zauważył, że słowa przywódcy Rosji
"nie mają żadnego związku z procesem negocjacyjnym"
.