fot. EastNews
W czwartek w Warszawie doszło do
kolizji nastolatka
jadącego
elektryczną hulajnogą z pieszą
. Mimo że to
chłopak wjechał w 49-latkę
i to ona trafiła do szpitala,
policja mandat wystawiła kobiecie
. Uznano, że
jadącego hulajnogą należy traktować jak pieszego
.
Na polskich drogach coraz częściej dochodzi do takich wypadków, ponieważ "e-hulajnogi" zyskują na popularności. Wciąż jednak brakuje
odpowiednich przepisów
, które jednoznacznie wskazywałyby, jak traktować użytkownika elektrycznej hulajnogi. O ich stworzenie wielokrotnie apelowało już m.in. Miasto Jest Nasze.
W kontekście wypadku w Warszawie w mediach społecznościowych przypomniano natomiast
wyrok sądu w Lublinie
, który uznał, że
elektryczną hulajnogę należy traktować jak motorower
.
Wyrok dotyczył wypadku, do którego doszło w 2016 roku. Gdy kierowca autobusu skręcał w prawo i przejeżdżał przez przejście dla pieszych, na to przejście
wjechał 10-latek na e-hulajnodze
. Uderzył w bok autobusu, dostał się pod koła, a autobus ciągnął go 20 metrów. Obrażenia 10-latka okazały się tak rozległe, że n
ie udało się uratować mu życia
.
Sąd orzekł wtedy, że
hulajnoga elektryczna nie może być traktowana jako pieszy, a powinna być traktowana jako motorowe
r.
"Hulajnoga elektryczna taka jak pokrzywdzonego, może być traktowana jedynie jako motorower tj. w świetle art. 2 ust. 46 Prawa o ruchu drogowym
pojazd dwu- lub trójkołowy zaopatrzony w silnik spalinowy
o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego
konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h"
- napisano w wyroku.
W tym kontekście dziecko poruszające się po chodniku i na przejściu dla pieszych
zachowywało się nieprawidłowo
. Sąd uznał też, że kierowca
musiał widzieć nadjeżdżającego chłopca
i nie można było zakładać, że dziecko zna przepisy ruchu drogowego, dlatego skazał kierowcę na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.