fot. East News
Ukraina ma problem z żołnierzami, których może wysłać na front. Jest ich za mało. W związku, z czym wczoraj
ukraiński parlament
przyjął
nowelizację ustawę o mobilizacji
. W nowych przepisach nie ma podanego terminu zwolnienia ze służby dla żołnierzy, którzy bronią kraju od pierwszych dni inwazji na pełną skalę.
Ustawę poparli przede wszystkim posłowie prezydenckiej partii Sługa Narodu, oraz przedstawiciele ugrupowań: Platforma Życie i Pokój, Głos, Przywrócenie, Dla przyszłości oraz Zaufanie. Przeciwni zmianom w przepisach byli natomiast politycy związani z partią Petra Poroszenki Europejska Solidarność i Julii Tymoszenko - Ojczyzna.
Od samego początku projekt ustawy budził spore kontrowersje. Początkowo jeden z zapisów w projekcie zezwalał na zwolnienie ze służby żołnierzy, którzy służyli na wojnie przez 36 miesięcy. Ostatecznie jednak przepis ten usunięto. Teraz w przyjętej przez parlament ustawie
nie ma określonego terminu zwolnienia nawet tych żołnierzy, którzy bronią Ukrainy od pierwszych dni inwazji.
Za usunięciem zapisu z ustawy zagłosowało 227 posłów Rady, spośród wymaganych 226.
Zastępca dowódcy 3. brygady szturmowej Maksym Żorin komentując wprowadzenie nowych przepisów, stwierdził, że sam chętnie wróciłby do domu, jednak Ukraina nie może sobie na to pozwolić:
- Dziś nie da się w ogóle bawić tą kwestią. Najprawdopodobniej większość żołnierzy naprawdę chce wreszcie wrócić do domu, większość jest zmęczona - skomentował zastępca dowódcy 3. brygady szturmowej Maksym Żorin.
- Należę do tych żołnierzy, którzy dzień po zakończeniu wojny chętnie wróciliby do domu, do swoich cywilnych spraw. Jednak dopóki wojna trwa,
nie możemy sobie pozwolić na taki luksus jak demobilizacja
- ocenił.
- Nie możemy demobilizacją osłabić armii. Może się to podobać lub nie, ale takie są realia. Jeśli chcemy wygrać tę wojnę, to wszyscy będziemy musieli się zebrać i walczyć do końca, o pewne zwycięstwo. W przeciwnym razie demobilizacja, jakikolwiek z podobnych ruchów osłabi naszą armię - dodał.