Coraz więcej
chińskich streamerów
uruchamia
transmisje live z bogatych dzielnic
. Wszystko po to, by algorytmy lepiej pozycjonowały ich treści i podsuwały je bogatym użytkownikom. W sieci pojawiło się nagrania, na których widać kilkadziesiąt streamerów nadających spod wiaduktu znajdującego się w bogatej dzielnicy. Całe zjawisko opisuje streamerka
Naomi Wu:
Do nagrania odniosła się także
Weronika Truszczyńska
, polska youtuberka, która od kilku lat mieszka w Szanghaju. Zauważa ona, że
życie streamerów w Chinach
znacząco
odbiega od życia ich europejskich odpowiedników:
"
Streaming to raczej zajęcie migrantów
. Te dziewczyny w dzień pracują w fabrykach, restauracjach czy salonach paznokci" - pisze na swoim instagramowym profilu.
Youtuberka zwraca uwagę, że jeszcze niedawno ludzie krytykowali chińską markę Shein, która wykorzystuje Chińczyków, płacąc im głodowe pensje za pracę w trudnych warunkach przez wiele godzin, a teraz krytykują właśnie tych ludzi, którzy często pracują w takich zakładach, a tworząc streamy,
próbują odmienić swoje życie:
"Pracują wiele godzin każdego dnia, za bardzo niskie pensje. Streaming to dla nich
dodatkowe źródło zarobku pozwalające utrzymać dzieci, które zostały na wsi
" - podkreśla.
"Czy niektórym nie jest wstyd oceniać los tych ludzi? Szczególnie że jeszcze kilka miesięcy temu te same osoby płakały nad warunkami pracy w Shein? Przecież to są te same ososby, pracownicy, migranci, pracujący za głodowe pensje, którzy chwytają się każdej szansy na zarobienie dodatkowego grosza" - pisze Truszczyńska.