Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
, jedna z liderek partii
Razem
i twarzy
Czarnego Protestu
poinformowała wczoraj na Facebooku, że złożyła
rezygnację z członkostwa w Partii Razem.
Dziemianowicz-Bąk napisała, że powodów podjęcia takiej decyzji było wiele.
-
Powodów mojej decyzji jest wiele i są złożone.
Jak to często bywa, w ich centrum leży różnica zdań co do kierunków, w jakich zmierza organizacja. Nie bez znaczenia jest także styl oraz metody jej działania w ostatnim czasie, z którymi się głęboko nie zgadzam - napisała.
- Niezależnie od mojej decyzji, życzę wszystkim osobom pozostającym w Razem, a także kierownictwu partii sukcesu w nadchodzących wyborach - dodała.
-
Nie podjęłam na dziś żadnych dodatkowych decyzji dotyczących mojej politycznej przyszłości
(w kwestii przyszłości niepolitycznej - zamierzam zacząć od dawno zaległego urlopu. Jestem jednak pewna, że spotkamy się nie raz na demonstracjach propracowniczych, manifach, marszach równości, a może kiedyś także w innych okolicznościach.
Do sprawy w rozmowie z Polską Agencją Prasową odniosła się
rzeczniczka Partii Razem Dorota Olko,
która powiedziała, że
rezygnacja Dziemianowicz-Bąk z członkostwa w partii Razem ma związek z jej poparciem dla koncepcji porozumienia z Wiosną
Roberta Biedronia i wspólnego startu z tą formacją w wyborach do PE.
Zarząd i Rada Krajowa Razem
opowiedziały się zaś za innym rozwiązaniem tj.
budowania porozumienia wyborczego z ugrupowaniami "lewicy społecznej".
- Rozumiemy, że czasem tak jest, że polityczne, organizacyjne drogi się rozchodzą, ale różnica zdań między nami nie zmienia naszej opinii o świetnej pracy Agnieszki przez te ostatnie lata; bardzo jej dziękujemy i życzymy powodzenia - powiedziała rzecznika Razem.
Jak podaje dziennik.pl z informacji źródeł zbliżonych do władz Razem wynika, że partia nie zgodziła się na wspólny start w wyborach do Parlamentu Europejskiego z Wiosną Biedronia w związku z ofertą, w ramach której
uzyskaliby otrzymaliby jedną "jedynkę" i "dwójkę" na koalicyjnych listach wyborczych do PE
w zamian za niepromowanie swojego szyldu i dołożenie do kampanijnego budżetu 900 tys. zł środków uzyskanych w ramach subwencji.
Innym z warunków miało być to
, by na listach wyborczych nie znalazł się jeden z liderów Razem Adrian Zandberg.