W poniedziałek rosyjski opozycjonista
Aleksiej Nawalny
miał zdalnie wziąć udział w posiedzeniu rosyjskiego sądu. Ostatecznie nie doszło do tego. Według oficjalnych informacji służby więzienne kolonii od 7 grudnia nie mogą naprawić instalacji elektrycznej, dlatego nie było możliwości podłącznia Nawalnego na rozprawę.
Sprawą zaniepokojeni są współpracownicy opozycjonisty, którzy nie mają z nim żadnego kontaktu od 7 dni. Co więcej, po zadawaniu kolejnych pytań służbom w kolonii w Mielechowie adwokaci Nawalnego mieli usłyszeć, że opozycjonista
nie przebywa już w tym zakładzie karnym.
Współpracownicy opozycjonisty zakładają, że został on
przeniesiony
do innego zakładu, jednak na razie
nie wiadomo do jakiego.
Nie ma go na pewno na liście więźniów kolonii o zaostrzonym rygorze IK-7.
"Dziś, tak jak w piątek, prawnicy próbowali dostać się do IK-6 i IK-7, dwóch kolonii w obwodzie włodzimierskim, gdzie może przebywać Aleksiej Nawalny. Zostali właśnie poinformowani w obu koloniach karnych, że go tam nie ma. Nadal nie wiemy, gdzie jest Aleksiej" - przekazała na X rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz.
Przypuszcza się, że opozycjonista mógł zostać
wywieziony poza obwód włodzimierski:
"Proces transportu więźniów koleją przez rozległe terytorium Rosji może zająć tygodnie, a rodziny nie mogą uzyskać informacji na temat ich miejsca pobytu ani stanu zdrowia, dopóki nie dotrą na miejsce" - podał Reuters.
Współpracownicy Nawalnego zwracają uwagę, że prawdopodobne przeniesienie go do innej kolonii karnej zbiegło się w terminie z
rozpoczęciem kampanii przed wyborami prezydenckimi
, w których swój start zapowiedział już Władimir Putin.
Na zaginięcie Nawalnego natychmiast zareagował Biały Dom. W oświadczeniu prezydent Joe Biden przekazał, że jest "głęboko zaniepokojony" sytuacją:
- On nigdy nie powinien zostać uwięziony, będziemy starać się z ambasadą w Moskwie dowiedzieć jak najwięcej - powiedział dziennikarzom na pokładzie Air Force One John Kirby, rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.