Dziedziczka fortuny z Nowego Jorku
Annabella Rockwell
w rozmowie z New York Post przyznała, że jej
matka
płaciła
300 dolarów dziennie
specjaliście określanemu jako "
deprogramator"
po tym, jak jej córka została poddana
"praniu mózgu"
. Miało do tego dojść w czasie uczęszczania do elitarnego
liberalnego college'u
dla kobiet
Mount Holyoke College
. Uczelnia miała "całkowicie zindoktrynować" kobietę i spowodować, że oddaliła się od rodziców.
- Opuściłam szkołę bardzo niespokojna, bardzo nerwowa, bardzo przygnębiona i smutna - powiedziała niedawno Rockwell w rozmowie z dziennikiem.
-
Widziałam wszystko przez pryzmat opresji i uprzedzeń oraz ofiar.
Przyszłam do szkoły jako ktoś, kto widział wszystkich jednakowo. Wyszłam, szukając niesprawiedliwości wszędzie, gdzie tylko mogłam.
Automatycznie zakładałam, że wszyscy biali mężczyźni są seksistami
. Moje myśli nie były już moje".
Rockwell w rozmowie z dziennikiem wyznała, że na początku była podekscytowana, że wstąpiła do Mount Holyoke College. Rodzice musieli płacić
60 tys. dolarów rocznie za studia córki.
W przeciwieństwie do innych studentów pierwszego roku Rockwell zapowiedziała, że nie chce brać udziału w "MoHo chop", czyli rytuale inicjacyjnym mającym na celu odrzucenie ról płciowych poprzez obcięcie włosów.
Kobieta wyznała, że
po zajęciach z gender studies coś się w niej zmieniło
. Dodała, że wcześniej nie interesowała się feminizmem. Nie wiedziała nawet, czym jest patriarchat. Jednak na zajęciach w college’u uczennicom
wpajano, że patriarchat istnieje tylko, że go nie zauważają.
- Ty nawet nie rozumiesz, że działa on przeciwko tobie przez całe życie. Byłaś uciskana, a nawet nie wiedziałaś o tym. Teraz musisz z tym walczyć - mieli mówić profesorowie na zajęciach.
Była uczennica twierdzi, że to właśnie po tych zajęciach
jej relacje z matką
, którą kiedyś uważała za najlepszą przyjaciółkę,
zmieniły się.
- Czułam, że muszę nauczyć ją, jak się myliła, a także zrobić to z każdym, kto nie widział rzeczy poprawnie - powiedziała Rockwell.
- Profesorowie zachęcali do alienacji od rodziców, a nawet oferowali swoje domy, w których studenci mogliby zamieszkać. Mówili na przykład: 'Nie jedź do nich, przyjedź do nas na wakacje'. Większość moich kolegów z klasy też wierzyła w te wszystkie rzeczy. Jeśli nie wierzyłeś, byłeś wykluczany - zwierza się kobieta.
Matka kobiety Melinda Rockwell w rozmowie z dziennikiem wyznała, że uważa, iż jej córka przeszła tzw. pranie mózgu. Oprócz wynajęcia kosztownego "deprogramatora" zwróciła się również o pomoc do byłego trenera tenisowego córki, Scotta Williamsa, ale została ostrzeżona, że
może minąć siedem lat, zanim Annabella powróci do swojego dawnego sposobu myślenia.
- To było jak chodzenie po linie. Nie mogłam naciskać zbyt mocno, bo bym ją straciła, ale jeśli bym odpuściła, czułabym, że mogę ją stracić. To było tak złe, jak próba zabrania z ulicy dziecka, które jest na heroinie. Wszyscy są pewni, że ich dziecku nic się nie stanie. Ale to się stanie. Profesorowie i starsi studenci mówią nowym, że są wyjątkowi - to tak, jakby byli namaszczeni - a potem mówią im, jak bardzo są uciskani i jakimi są ofiarami. Tłumaczą im, jak muszą otworzyć się na świat i stać się aktywistami, by powstrzymać ucisk - wyznała Melinda Rockwell.
Inna była studentka Mount Holyoke College, 29-letnia konserwatywna aktywistka Laura Loomer, w rozmowie The New York Post przyznała, że opuściła kampus po zaledwie jednym semestrze z podobnych powodów.
- Cała tamtejsza kultura obracała się
wokół nienawiści do mężczyzn i bycia lesbijką.
Mount Holyoke i wszystkie tego typu uczelnie zostały stworzone jako elitarne instytucje dla kobiet w czasach, gdy miejsca takie jak Harvard przyjmowały tylko mężczyzn. Ale nie są to już miejsca dla idei, debaty i wszechstronnej edukacji.
Są ośrodkami indoktrynacji
- powiedziała Loomer.
- Jeśli wysyłasz tam swoje dziecko, skazujesz je na nienawiść do patriarchatu i białych ludzi. To bastardyzacja szkolnictwa wyższego - dodała.
Annabella Rockwell przyznała, że gdyby nie działanie jej matki, to
"nie wie, gdzie by teraz była"
:
- Gdyby nie ona, prawdopodobnie mieszkałabym w Massachusetts, pracowała dla jakiegoś super postępowego polityka, zadawała się z ludźmi, z którymi nie łączyłoby mnie nic poza ideologią i ciągle bym piła. Po prostu byłabym nieszczęśliwa. Byłam zbyt uparta, żeby spojrzeć na siebie w lustrze. Musiałam się naprawdę ukorzyć, żeby przyznać, że jestem zła - stwierdziła.
Teraz Annabella Rockwell działa w
konserwatywnej organizacji PragerU
. Jest również
sympatyczką Donalda Trumpa
. Na swoim Instagramie podzieliła się zdjęciem z politykiem: