Mateusz Morawiecki
odpowiadał wczoraj na żywo na pytania internautów. Jedno z nich dotyczyło rosnącej inflacji, która - według najnowszych odczytów GUS - wyniosła w kwietniu 12,3%.
Premier stwierdził, że
problem inflacji "spędza mu sen z powiek"
, ale nie ma nią prostego rozwiązania.
- To bardzo poważny problem gospodarczy. To nie jest problem, z którym można poradzić sobie w sposób prosty, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - mówił.
- Będziemy starali się w taki sposób utrzymywać nasze działania antyinflacyjne, żeby po pierwsze złagodzić problem inflacyjny dla Polaków, a po drugie
nie dolewać oliwy do ognia
.
W ocenie premiera Polakom ma pomóc obniżka podatków z 17 na 12%.
- Żeby poprzez obniżkę podatków
zostało więcej pieniędzy w portfelach Polaków
i żeby ta większa pula środków przełożyła się na wyższe oszczędności i złagodziła problemy portfelowe u naszych obywateli.
Stwierdził również, że "zarządzanie inflacją jest tak trudnym zadaniem, na którym polegli słynni ekonomiści amerykańscy" i przestrzegał przed rozwiązaniami z
Turcji
.
- Tam inflacja jeszcze rok-dwa lata temu wynosiła 12, 15, 17 proc. i zamrożono stopy procentowe, podniesiono wynagrodzenia, a spirala zaczęła się nakręcać - tłumaczył, dodając, że w takim przypadku "przez kilka miesięcy wygląda wszystko nieźle, a potem inflacja wybucha ze zdwojoną siłą".
Premier powtórzył także, że w lutym, dzięki tarczy inflacyjnej, inflacja zaczęła spadać, ale w związku z wojną mamy teraz do czynienia z
"putinflacją"
.
- To nie jest nasz wymysł, Joe Biden mówi, że 70 proc. dzisiejszej inflacji to ceny energii, wiążące się z wojną na Ukrainie.