81-letni
Mauro Morandi od 32 lat mieszka na bezludnej wyspie Budelli.
Mężczyzna trafił na nią w 1989 roku kompletnie przypadkiem - planował popłynąć na południowy Pacyfik, kiedy zepsuł mu się katamaran. Zatrzymał się u brzegu śródziemnomorskiej wyspy, aby naprawić statek i wyruszyć dalej.
Na miejscu okazało się, że miejscowy strażnik planuje przejść na emeryturę, dlatego
podróżnik postanowił zmienić swoje plany i przejąć zwalniane stanowisko.
Zamieszkał w schronie z czasów II wojny światowej, skąd miał piękny widok na zatokę i miejscową przyrodę. Całymi dniami pilnował plaż, czystości środowiska, a także oprowadzał turystów po terytorium wyspy.
- Miałem dość wielu rzeczy dotyczących naszego społeczeństwa: konsumpcjonizmu i sytuacji politycznej we Włoszech.
Zdecydowałem się przenieść na bezludną wyspę w Polinezji, z dala od wszelkiej cywilizacji.
Chciałem rozpocząć nowe życie blisko natury - wytłumaczył Morandi w rozmowie z BBC.
Niestety nadchodzi koniec sielanki. Wszystko zaczęło się w 2013 roku, kiedy
zbankrutowała firma będąca właścicielem wyspy.
Teren planował przejąć biznesmen z Nowej Zelandii, który chciał zatrzymać Morandi'ego, jednak plan sprzedaży spotkał się ze sprzeciwem włoskiego rządu i lokalnych władz.
Finalnie w 2016 roku
sardyński sąd zadecydował, aby wyspa stała się dobrem publicznym
i stała się ona częścią parku narodowego La Maddalena, a teraz właściciele chcą przekształcić teren w centrum edukacji ekologicznej.
Urzędnicy zdecydowali także, że Morandi musi się wyprowadzić.
Miłośnicy Budelli szybko się zmobilizowali i stworzyli petycję, w której proszono o pozostawienie mężczyzny na jego stanowisku. Mimo zebrania tysiąca podpisów, administracja nie ugięła się i podtrzymuje swoją decyzję.
- Będę mieszkał na obrzeżach głównego miasta, chcę jeździć tam tylko na zakupy, a resztę czasu mieć dla siebie. Moje życie nie zmieni się zbytnio, nadal będę widział morze.
Zrezygnowałem z walki. Po 32 latach tutaj jest mi bardzo smutno, że wyjeżdżam.
Powiedzieli mi, że muszą popracować nad moją wyspą i tym razem wydaje się, że to prawda - przekazał Morandi w rozmowie z The Guardian, mężczyzna zamieszka teraz na pobliskiej La Maddalenie.