fot. EastNews
W
Bagdadzie, stolicy Iraku
już od prawie tygodnia trwają
antyrządowe demonstracje
. Irakijczycy protestują przeciwko bezrobociu, korupcji oraz złej kondycji służb publicznych.
Protesty są brutalne i wciąż dochodzi do zamieszek.. Jak informują służby od wtorku w zamieszkach
zginęły 104 osoby
, w tym ośmiu funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.
Rannych jest około 6100 osób
, większość to protestujący.
W rozmowach z mediami przedstawiciele służb zaprzeczają, jakoby mieli używać przemocy i broni wobec demonstrantów. Z relacji obecnych na miejscu dziennikarzy wynika jednak, że
za strzelaniny odpowiadają siły bezpieczeństwa i ich snajperzy
.
Adel Abdul-Mahdi
, premier Iraku apeluje o zakończenie protestu. Zadeklarował, że chce spotkać się z przedstawicielami demonstrantów. Zaznaczył też, że służby nie mają prawa używać broni, chyba że do samoobrony.
- Nie możemy zaakceptować takiej sytuacji. Słyszymy o snajperach, bombach ogniowych, podpaleniu policjanta. Jestem gotów udać się gdziekolwiek i spotkać z protestującymi lub wysłać swoich wysłanników. Pójdę spotkać się z nimi bez broni i będę słuchał ich godzinami, dopóki nie przedstawią swoich żądań - powiedział premier.
Rząd ogłosił natomiast już
plan reform
. Zakłada on m.in. podniesienie dodatków mieszkaniowych dla najuboższych, pomoc finansową dla bezrobotnych i pożyczki dla młodych ludzi.
Jak zauważa The Guardian, protesty to największe wyzwanie dla irakijskiego rządu od dwóch lat, kiedy to udało się wygrać z bojownikami Państwa Islamskiego. Eksperci podkreślają, że do demonstracji dochodzi w momencie narastających napięć w regionie, głównie pomiędzy Iranem a USA. Irak jest sojusznikiem obu tych krajów.