W
Iraku
zaczął obowiązywać właśnie
zakaz produkcji, sprzedaży i importu alkoholu
. Z nowym prawem walczy mniejszość chrześcijańska, która uważa, że jest ono "niedemokratyczne" i dyskryminujące.
Chrześcijańska partia
polityczna Ruch Babilon odwołała się w tej sprawie do Sądu Najwyższego.
Przepisy dotyczące prohibicji iracki parlament przyjął w 2016 roku, jednak dopiero teraz opublikowano je w dzienniku ustaw. Za złamanie zakazu importu, produkcji i sprzedaży alkoholu grozi
kara grzywny
od 10 do 25 mln dinarów czyli od ok. 7 do 17 tys. zł.
Z nowymi przepisami nie zgadzają się mieszkający w kraju
chrześcijanie
. Przedstawiciele partii Ruch Babilon, którzy mają w parlamencie pięć miejsc, tłumaczą, że
prohibicja jest niezgodna z konstytucją
, która kładzie nacisk na wolność jednostki. Zakaz dotyczący alkoholu jest więc w ich opinii niedemokratyczny i dyskryminujący mniejszość. Twierdzą też, że państwo nie powinno narzucać takiego prawa tym, którym religia nie zabrania picia alkoholu.
Partia złożyła już w tej sprawie
odwołanie do Sądu Najwyższego
i czeka na rozstrzygnięcie.
Przeciwnicy zakazu - a są wśród nich nie tylko chrześcijanie - podkreślają też, że będzie on miał negatywne skutki gospodarcze. Media przypominają, że Irak był w ostatnich latach jednym z największych importerów alkoholu na Bliski Wschód i zarabiał na sprzedaży alkoholu np. do Syrii czy Turcji. Według szacunków nowe prawo może doprowadzić natomiast do likwidacji nawet 200 tysięcy miejsc pracy.
Eksperci przypominają jednak, że zmiany w prawie dotyczące alkoholu wpisują się w
politykę konserwatywnego rządu
ograniczającą wolności obywateli. Według komentatorów rząd nie wycofa się z zakazu, nawet jeśli będzie on oznaczał negatywne skutki gospodarcze.