Strażakom z Warszawy udało się
znaleźć i uratować małego kotka, który wpadł do rury wodociągowo-kanalizacyjnej.
Akcja trwała kilka godzin i wymagała specjalistycznego sprzętu, jednak mimo wielu przeszkód skończyła się szczęśliwie.
Zagubiony kotek wraz ze swoją rodziną kilka dni temu został znaleziony w lesie. Dzięki wolontariuszom ze
Stacji ZOO
trafił do domu tymczasowego. W czwartek o północy jedna z działaczek stacji,
Magda Jagnicka
, otrzymała telefon z informacją, że 7-tygodniowy kotek wcisnął się w dziurę za toaletą i wpadł do pionu wodno-kanalizacyjnego, na 7 piętrze.
"Nie było słychać jego miauczenia,
nie wiadomo było czy może spadł z dużej wysokości czy gdzieś się zaklinował
" - relacjonuje Magda na Instagramie.
Wolontariusze ze Stacji ZOO rano przyjechali do budynku i próbowali podjąć akcję ratunkową. Tę jednak próbował
blokować pracownik spółdzielni
.
"Wyzywał nas od "nawiedzonych aktywistów" i wyrzucał z bloku. Nie ustępowaliśmy, nasza koleżanka sprawdziła z warszawską prokuraturą - prawo karne i cywilne mówi, że ratowanie żywej istoty jest nadrzędne wobec czyjegoś "widzimisię"!" - czytamy w relacji Magdy.
Wolontariusze
zadzwonili po straż pożarną
, która przyjechała błyskawicznie. W międzyczasie udało skorzystać się również z pomocy
hydraulika
z kamerą. Problemem okazało się jednak namierzenie kotka.
"Niektóre mieszkania były zamknięte i trzeba było ściągać lokatorów. Puszczaliśmy z YouTube miauczenie kotów, kupiliśmy szprotkę, by go zwabić. W końcu zaczęlismy słyszeć jego miauczenie - czyli żyje. Raz było kotka słychać na 2. piętrze, raz na 4. piętrze, bo okazało się, że ten pion jest tak zbudowany, że kot mógł się po nim poruszać. Strażacy zadzwonili po wsparcie - przyjechał drugi wóz. Panowie mieli wielkie walizki jak na karabiny, a w środku kamery, by wprowadzać je w przestrzeń i szukać kotka" - relacjonują wolontariusze.
W końcu
kotek został zlokalizowany
, słychać było, że miauczy.
"Wynajmowane mieszkanie, więc trzeba było namierzyć właścicielkę - zgodziła się pod warunkiem, że opłacimy szkody. I zaczęło się kucie. Za płytką grubą ściana, którą trzeba było przewiercić" - pisze Magda Jagnicka.
W końcu udało się wydostać kotka. Zwierzak został zabrany do weterynarza, gdzie dostał kroplówkę wzmacniającą. Po akcji otrzymał też imię -
Mariusz
, po hydrauliku, który pomagał go uratować.
Zdjęcia i film z ratowania kotka Mariusza można zobaczyć w
poście Magdy
na Instagramie. Tymczasem przypominamy nasz wywiad z Magdą o pomaganiu zwierzętom uchodźców: