Komisja Europejsk
a rozpoczęła
procedurę naruszeniową
w sprawie tak zwanej ustawy
"lex Tusk"
. Do Polski wysłane zostało formalne zawiadomienie. Teraz Polska na 21 dni na odpowiedź.
Według Komisji nowe przepisy
nadmiernie ingerują w proces demokratyczny:
"Działalność specjalnej komisji, np. dochodzenia i publiczne rozprawy, może prowadzić do nadszarpnięcia reputacji osób kandydujących w wyborach" - czytamy. Dodatkowo, jak wskazuje Komisja, "przez stwierdzenie przez specjalną komisję, że dana osoba działała pod rosyjskimi wpływami - może ograniczyć skuteczność praw politycznych osób wybranych w demokratycznych wyborach" - uważa KE.
Organ wskazał, że "lex Tusk" narusza zasady demokracji zawarte w artykule 2. i 10. Traktatu o Unii Europejskiej; zasady legalności i niedziałania sankcji wstecz; prawo do skutecznej ochrony sądowej oraz ochrony tajemnicy zawodowej; wymogi prawa unijnego dotyczące ochrony danych osobowych.
Cała procedura składa się z dwóch formalnych etapów. Pierwszy z nich to zawiadomienie o naruszeniu, zaś drugi, który następuje już po otrzymaniu wyjaśnień od Polski, to
żądanie zmian w prawie.
Co ciekawe polski rząd jest przekonany, że nie zostaną na niego nałożone kary ze strony KE:
- Nie wierzę w to, że Komisja Europejska byłaby w stanie podjąć działania tego typu, w przypadku, gdy mówimy o komisji, która ma ograniczyć wpływy rosyjskie.
To byłoby czymś kuriozalnym
, ale oczywiście wiemy, że są osoby, które mogą takie ruchy podpowiadać. Liczę, że argumentacja, która będzie przedstawiona, zapobiegnie tego typu działaniom - mówi rzecznik rządu Piotr Muller.
Rzecznik dodał, że rząd planuje przedstawić w Brukseli dokładne wyjaśnienia, jaka jest idea komisji:
- I liczy, że dzięki tej odpowiedzi nie będzie mowy o żadnych karach. Jesteśmy przekonani, że kraje Unii Europejskiej powinny podejmować działania w celu ograniczenia wpływów rosyjskich na terenie Polski - dodaje.
Przypomnijmy, ustawa, która powszechnie określana jest jako "lex Tusk", została podpisana przez Prezydenta RP na początku czerwca.
Zgodnie z założeniem jej celem jest powołanie komisji, której zadaniem będzie prowadzenie postępowań, mających na celu "wyjaśnianie działalności osób będących w latach 2007-2022 funkcjonariuszami publicznymi lub członkami kadry kierowniczej wyższego szczebla, które pod wpływem rosyjskim, działały na szkodę interesów Rzeczypospolitej Polskiej".
Ustawa zakłada, że komisja ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce będzie uprawiona m.in. do:
pozbawienia
osoby, wobec której wszczęto postępowanie, prawa do
pełnienia funkcji publicznych - nawet w okresie 10 lat
od wydania decyzji; wydania nakazu obowiązku stawienia się przed komisją przez każdą z wezwanych osób - brak stawiennictwa będzie narażony mandatem w wysokości 20 tys. zł, a następnie 50 tys. zł; osądzenia danej osoby, bez możliwości odwołania się od decyzji komisji; zwolnienia osoby przesłuchiwanej z tajemnicy zawodowej; odebrania opinii "nieskazitelnego charakteru", której wymaga się m.in. od sędziów, adwokatów, radców prawnych, kuratorów sądowych czy innych urzędników państwowych; wystosowania żądania o dostęp do niejawnych dokumentów; pracy w trybie niejawnym oraz wyłączenia odpowiedzialności jej członków za podjęte decyzje.
Niemal tuż po podpisaniu ustawy przez prezydenta Andrzej Dudę zaniepokojenie ustawą "lex Tusk" wyraził
Departament Stanu USA: