W poniedziałek w
Katowicach dwie pary bezdomnych wzięły ślub
. Kasia, Monika, Irek i Mariusz od 10 lat są bezdomni. Żyją w prowizorycznych domkach na pograniczu Katowic i Siemianowic.
Przygotowania do uroczystości trwały kilka godzin. Bezdomni zostali przewiezieni do sióstr kalkutek na ul. Krasińskiego.
Narzeczeni zostali nakarmieni, wykąpali się i wyspowiadali. Panie trafiły w ręce fryzjerek i makijażystek
.
Ksiądz Wojciech Rymut już na początku kazania przyznał, że to najbardziej spektakularny ślub, w jakim brał udział:
- Zarówno Kasia, jak i Mariusz oraz Monika, jak i Irek, wy bardzo dobrze wyrażacie to, o czym nam mówi Słowo Boże i św. Paweł. On pisze, że gdyby nie było miłości - to wszelkie bogactwa i zaszczyty, tytuły światowe są zupełnie niczym. Może ktoś powie o was, że macie wielkie nic w swoim życiu. Ale macie coś, co jest największym skarbem. Macie miłość - mówił ksiądz podczas uroczystości.
Do ceremonii nie doszłoby, gdyby nie zaangażowanie dwóch osób - opiekunów bezdomnych
, którzy byli także ich świadkami:
-
Jak pierwszy raz zapytaliśmy ich o to, czy chcą wziąć ślub, odpowiedzieli, że to się nigdy nie uda, bo nie mają pieniędzy
- powiedziała Małgorzata Heichel-Detzner, która od roku pomaga bezdomnym.
- Uważam, że to jest bardzo dobry początek i zaczęli od tego najpiękniejszego wydarzenia. To nowy rozdział, nie tylko w życiu duchowym, ale też coś, co ich wzmocni w przyszłości przy zmianie dotychczasowego życia. Są to osoby bezdomne odrzucone, odseparowane od społeczeństwa - mówi Jacek Grzelec, opiekun bezdomnych.
- W przygotowaniach ogromną rolę miały siostry Misjonarki Miłości z Katowic oraz bracia Kapucyni z katowickiego Załęża. Otoczyli narzeczonych wsparciem duchowym i modlitwą. Przygotowali do ślubu. Wiele osób zapyta, czemu ci ludzie nic ze swoim życiem nie robią. Problem bezdomności jest bardzo złożony i skomplikowany. To nie tylko kwestia znalezienia domu i pracy.
To kwestia powrotu do społeczeństwa, a ten, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, często jest niemożliwy
- tłumaczy Jacek.
Zakon Maltański na Śląsku przygotował dla par prezenty ślubne i tort. Z kolei Jerzy Donimirski, hotelarz oraz członek Zakonu Maltańskiego, ufundował dla nowożeńców pobyt w krakowskim pięciogwiazdkowym hotelu, kiedy tylko skończy się pandemia.
Obie pary marzą teraz o mieszkaniu
:
- Żeby teraz tylko znaleźć mieszkanie i tyle, i to życie ułożyć. Tylko to i nic więcej nam nie potrzeba - mówi Mariusz.
Nowożeńcy mają zostać objęci
programem wsparcia dla osób bezdomnych. W ramach niego małżeństwa przez rok będą miały zapewnione mieszkanie treningowe, pracę i opiekę terapeutyczną
.
- Ten ślub to nie koniec wsparcia, ale początek nowej drogi wyjścia z problemu bezdomności - powiedział
Gazecie Wyborczej
Jacek Grzelec, opiekun bezdomnych.