fot. East News
TVN24 opisuje historię pana
Bronisława z Włocławka
, który zachorował na
Covid-19
. Stan 79-latka w sobotę zaczął się pogarszać. Był to 8 dzień zakażenia. Rodzina wezwała karetkę do mężczyzny.
Ratownicy medyczni, którzy pojawili się na miejscu,
podejrzewali, że oprócz koronawirusa 79-latek mógł doznać udaru
. We Włocławku nie ma jednak odpowiedniego oddziału, dlatego karetka została skierowana
do oddalonego o 100 kilometrów szpitala w Bydgoszczy
. Tam mężczyzna został poddany badaniom, które
nie potwierdziły
przypuszczeń o udarze.
Karetka z pacjentem została skierowana z powrotem do Włocławka. Tam jednak odmówiono przyjęcia pacjenta, tłumacząc, że
nie ma wolnych łóżek covidowych
.
79-letni Pan Bronisław miał trafić do szpitala w pobliskim Aleksandrowie Kujawskim lub Inowrocławiu, tam jednak również nie było miejsc. W związku z tym pacjent ponownie był transportowany do Bydgoszczy. Dopiero w nocy z soboty na niedzielę został przyjęty na oddział jednego z bydgoskich szpitali.
- Co jakiś czas tata dzwoni do mnie, ledwo co mówi. Najbardziej przeraziło mnie to wożenie i męczenie go - relacjonowała TVN24 córka pacjenta.
Pan Bronisław
spędził w karetce 9 godzin
.
Dyrektor szpitala we Włocławku wyjaśniła w rozmowie z TVN24, że szpital nie miał wolnych miejsc i nie mógł przyjąć pacjenta. Z kolei przedstawicielka szpitala w Bydgoszczy stwierdziła, że popełniony został błąd:
Z kolei w dyrektorka ds. lecznictwa bydgoskiego szpitala przyznała, że zostały popełnione błędy.
- Trudno nam powiedzieć, dlaczego pacjent z terenu Włocławka został skierowany aż tak daleko, do nas, z podejrzeniem objawów takich, jakie miał. Według lekarzy, którzy badali pacjenta na SOR, rozpoznanie się nie potwierdziło. W związku z tym uznali, że zasadne będzie odesłanie pana do szpitala w rejonie miejsca zamieszkania.
Być może zabrakło czasu, może dobrej woli, może nasz lekarz z SOR powinien więcej staranności dopełnić w tym zakresie.
Natomiast w sytuacji, kiedy mamy pacjentów bardzo dużo, nie jesteśmy w stanie całą logistyką zarządzić tak dobrze, jakbyśmy chcieli - powiedziała Agnieszka Rogalska, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy.
Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział już, że zajmie się wyjaśnieniem tej sprawy.