Tomasz Lis
powoli wraca do mediów po aferze związanej z oskarżeniami o mobbing w redakcji
Newsweeka
. Po długim milczeniu w tej sprawie udzielił wywiadu Jackowi Pałasińskiemu, który został wyemitowany w ramach podcastu produkowanego przez należący do niego portal Natemat.pl. Mówił między innymi o tym, że spodziewa się, że przyjdą do niego "państwo z prokuratury", a siebie porównał do Rocky’ego.
Teraz Lis udzielił wywiadu
Żurnaliście
- influencerowi, który ma długi sięgające setki tysięcy złotych i był stałym bywalcem sądu w Toruniu:
Dziennikarz był pytany m.in. o swoją
książkę
, która wkrótce trafi do sprzedaży. Rozmowa zeszła na temat jego
życia osobistego.
Żurnalista zwrócił uwagę, że Lis umieścił w książce rozdział o kobietach, jednak ostatecznie zdecydował się go usunąć. Lis tłumaczy, że mógł on przynieść więcej szkody, niż pożytku. Został też zapytany o swoje byłe żony -
Kingę Rusin
i
Hannę Smoktunowicz
. Stwierdził, że nigdy nie chciał, by jego żony były typowymi paniami domu. Dodał, że były one "silnymi kobietami, które są niezależne, posiadają własne pasje i poglądy".
- (...)
Nie chciałem mieć nigdy żony od obiadów i nakładania kapci,
dla której treścią życia byłoby oczekiwanie, aż mąż wróci z pracy. W związku z tym żonami moimi były kobiety silniejszej indywidualności. Uważam, że osoby wybitne - stwierdził.
W tym kontekście Żurnalista odniósł się do słów Kingi Rusin, które przed laty zostały wypowiedziane w rozmowie z
Twoim Stylem
. Dziennikarka mówiła, że w małżeństwie czuła się "niewystarczająco dobrą matką, żoną, kochanką". Dodała również, że wie, czego nie chce w związku, wymieniając przy tym m.in. dominację jednej strony nad drugą czy tradycyjne role kobiece i męskie, gdzie żona gotuje obiad, a mąż zarabia.
Do tych słów odniósł się Lis. Wyznał, że będąc
w związku z Rusin
jadał w stołówkach:
- Byłoby błędem taktycznym i strategicznym, gdybym publicznie wchodził z Kingą w polemiki, ale nie mogę nie zauważyć, że jednak
przez siedem lat życia obiady jadłem zawsze w stołówce
, poza weekendami. A w
weekendy jedliśmy razem w restauracjach
- odparł.
Na pytanie, czy "bił się w pierś" po rozpadzie swojego pierwszego małżeństwa stwierdził, że nie i pokusił się nawet o
żart z teściową:
- Oczywiście miałem refleksję pod tytułem "Tak, to porażka", jak jest porażka, to zawsze są dwie strony. Choć, jak mówi mądrość ludowa, zawsze są odpowiedzialne za koniec małżeństwa obie strony, czyli żona i teściowa - zażartował.
Teraz media w kontekście rozmowy Żurnalisty z Lisem przypominały
całe wypowiedzi Rusin
na temat prowadzenia domu i związku z dziennikarzem. Rusin w rozmowie z
Twoim Stylem
mówiła, że Lis oczekiwał od niej dbania o dom i serwowania obiadów:
- Gdy zostałam sama z dziećmi, całkiem dobrze działała moja agencja PR. Robiliśmy imprezy dla firm. Ja tej pracy nie doceniałam,
mąż wpoił mi, że to mało ważne... [Ważny był] dom. Żeby było czysto, żeby z obiadem zdążyć
i zakupy po drodze, jogurt truskawkowy i
kabanosy, bo się skończyły
. Więc wprawdzie mam firmę na drugim końcu miasta, ale ja ten obiad wydam, posprzątam, a potem jeszcze raz pojadę dokończyć pracę. A ta praca, taka z doskoku, dawała efekty - mówiła wówczas.
-
Byłam czterodaniową gospodynią domową
, wydawało mi się, że
odgrzewanie zupy ambitnej kobiecie nie przystoi
. Więc teraz, gdy raz jest w domu obiad, a innym razem gołąbki ze słoika, też czuję się winna. Ale coraz mniej - dodała.