fot. East News
Serwis Wyborcza.biz opisał historię
pracownicy Biedronki
pani Żanety, która miała zostać
zwolniona dyscyplinarnie
za to, że nie zauważyła, jak klient wynosi ze sklepu mleko o wartości 32 złotych, za które nie zapłacił. Klient pod siatką z zakupami wyniósł ze sklepu zgrzewkę z kartonami mleka. Kobieta pracowała tego dnia wyjątkowo w innej placówce Biedronki niż zwykle. Miała tylko szkolić dwie kasjerki, które dopiero co rozpoczęły pracę. W związku z dużą liczbą klientów otrzymała polecenie, by również usiąść do kasy i obsługiwać klientów.
-
Trzy kasy pod sobą, praca szósty dzień z rzędu
. Wtedy była duża promocja na mleko, klient miał bardzo dużo zakupów, koleżanki pytały o kody na produkty. Tamten klient jedną zgrzewkę mleka wyciągnął na taśmę, a drugą zostawił w wózku. Ja tego nie zauważyłam, bo przykrył ją biało-czerwoną torbą na zakupy - powiedziała była pracownica.
Sytuację miał zauważyć ochroniarz, który poinformował o sprawie kierownictwo sklepu. Szefostwo
nie chciał słuchać wyjaśnień,
oskarżył kobietę o pomoc w kradzieży i naciskało na podpisanie dokumentów potwierdzających zwolnienie dyscyplinarne:
- Kierownik regionalny stwierdził, że ja to ukradłam, że pomogłam w kradzieży (...) Powiedział, że jeśli nie podpiszę zwolnienia dyscyplinarnego, to on wezwie policję. A ja całą tę
rozmowę nagrałam i przedstawiłam w sądzie
- mówiła pracownica Biedronki.
Jak przekazała
Wyborczej
pracownica Biedronki, od początku zwracała uwagę pracodawcy, że nakładane są na nią nad regulaminowe obowiązki i w związku z tym kierownik miał "szukać pretekstu", by zwolnić ją z pracy.
Ostatecznie gdy została zwolniona dyscyplinarnie, wniosła sprawę do sądu pracy. Ten przyznał jej rację i stwierdził, że zwolnienie dyscyplinarne było
nieuzasadnione
. Wobec kobiety zasądził
odszkodowanie
.