fot. AFP/East News
W
Bułgarii
od pięciu dni trwają
masowe protesty
skierowane przeciwko sprawującemu władzę rządowi. Demonstranci wyszli na ulice przede wszystkim w stolicy kraju, Sofii, ale również w kilku mniejszych miastach takich jak Warna, Burgas i Ruse.
Protestujący domagają się przede wszystkim
dymisji premiera Bojko Borisowa
z konserwatywnej partii GERB, jak również dymisji prokuratura generalnego
Iwana Geszwa
oraz zmian w konstytucji. Borisow oskarżany jest o łamanie zasad demokracji i o to, że rządzi według
"mafijnego modelu władzy"
.
Jak pisze Politico, bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia protestów był
skandal
, który wybuchł w zeszły wtorek. Centrowy polityk
Christo Iwanow
próbował wejść na publiczną plażę, aby wetknąć na niej flagę Bułgarii, co prawdopodobnie miało być prowokacją. Został jednak
obezwładniony przez państwowych funkcjonariuszy
z Służby Ochrony Narodowej, pilnujących pobliskiej willi
oligarchy Ahmeda Dogana
.
Wyjaśnień w tej sprawie od rządu i prokuratura generalnego zarządał wspierany przez opozycję prezydent
Rumen Radew
. Tymczasem dwa dni później
do jego kancelarii weszła prokuratura,
przeszukała gabinety jego współpracowników a dwóch z nich zatrzymała. W czwartek rozpoczęły się manifestacje poparcia dla Radewa, które szybko przekształciły się w antyrządowe protesty.
Najgoręcej było na ulicach Sofii w nocy z piątku na sobotę,
doszło do zamieszek
, w wyniku których zatrzymano kilkanaście osób, a student z Hagi w ciężkim stanie trafił do szpitala. Z kolei wczorajszy protest był największy, według Sofia Globe wzięło w nim udział nawet kilkanaście tysięcy osób.
Do dymisji premiera i prokuratora generalnego nawołuje prezydent Radew, podkreślając, że
czas "usunąć mafię z organów władzy".
- Gniew ludzi jest głęboki i gromadził się latami, mafijność rządów wyprowadziła ich na ulice. Wyjście z sytuacji jest jedno - dymisja rządu i prokuratora generalnego. Przemoc i manipulacje nie mogą przywrócić zaufania do tych instytucji. Zwlekanie zwiększa ryzyko chaosu - powiedział.
W oświadczeniu zamieszczonym na Facebooku
premier Borisow informuje, że nie zamierza podawać się do dymisji
. Nawołuje również do niewzniecania zamieszek.
- Moje drzwi zawsze były otwarte na dialog. Bądźcie bezpieczni i nie pozwólcie, aby podczas protestów przelana została chociaż kropla krwi. Władzę dają nam ludzie, a my sprawujemy ją z odpowiedzialnością. Język nienawiści nie pomoże. Demokracja i wolność powinny być chronione przez wszystkich - mówi.