Okazało się, że poszukiwany przestępca zdołał uciec przez drzemkę pilnujących go mundurowych

Prokuratura potwierdziła, że do głośnej ucieczki podejrzanego o dwa zabójstwa

, doszło, gdy pilnujący go funkcjonariusze spali. Obecnie są oni zawieszeni w czynnościach służbowych. W sprawie wciąż prowadzone jest śledztwo. 

O sprawie Bartłomieja B. głośno było w całej Polsce. Na początku lipca w jednym z domów w

w gminie Biłgoraj doszło do zbrodni. Znaleziono tam

, którzy mieli poważne obrażenia głowy spowodowane

. 45-latek już nie żył, zaś 65-letni mężczyzna trafił nieprzytomny do szpitala. Niestety nie udało się go uratować.

W sprawie zatrzymano

, syna i brata ofiar. Zaraz po zatrzymaniu podejrzany przyznał się do winy, jako powód swojego zachowania wskazał konflikt z pokrzywdzonymi.

33-latek zadał bratu co najmniej trzy ciosy siekierą w głowę. Z kolei ojca ranił w głowę dwukrotnie. Śledczy przedstawili mu zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Mężczyzna został

. Następnie trafił do Zakładu Karnego w Zamościu. Tam jednak pod koniec września próbował odebrać sobie życie. W związku z tym zdecydowano się go przenieść do s

. Tam przebywał pod nadzorem służby więziennej.

W nocy z 6 na 7 października Bartłomiej B.

. Miał według ustaleń, miał

i w ten sposób wydostać się z budynku. W akcję poszukiwania zbiega zaangażowanych było trzystu policjantów, śmigłowiec, drony i psy służbowe, a na drogach ustawiono posterunki kontrolne.

. Jak ustalono, Bartłomiej B.  ze szpitala udał się do Rzeszowa, a następnie do miejscowości Żarnowa na północ od Krosna. Mężczyzna miał plan, by przekroczyć granicę ze Słowacją i kontynuować ucieczkę na południe Europy.

Służby wszczęły śledztwo, by ustalić, jak doszło do ucieczki Bartłomieja B., który był

. Wstępnie wykazano nieprawidłowości w realizowaniu przez nich zadań służbowych:

- Cały czas trwają czynności wyjaśniające oraz postępowania dyscyplinarne. Dyrektor jednostki złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci

. Na obecną chwilę funkcjonariusze realizujący konwój są zawieszeni w czynnościach służbowych - mówiła ppłk Arleta Pęconek ze Służby Więziennej.

Teraz okazuje się, że funkcjonariuszy może spotkać surowa kara, ponieważ z ustaleń  śledczych wynika, że funkcjonariusze Służby Więziennej spali, gdyby Bartłomiej B. uciekał ze szpitala. Dowodem ma być szpitalny monitoring.

- Z ustaleń wynika, iż w czasie poprzedzającym ucieczkę, jak i po niej dwaj funkcjonariusze Służby Więziennej

- poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu, prokurator Rafał Kawalec.

- W toku przedmiotowego postępowania ustalany jest stan faktyczny sprawy, w tym przebieg zdarzeń poprzedzający ucieczkę tymczasowo aresztowanego Bartłomieja B., okoliczności, jakie mogły sprzyjać przeprowadzeniu tej ucieczki, a przede wszystkim prawidłowość zachowania funkcjonariuszy Służby Więziennej i przestrzeganie przez nich obowiązków służbowych w związku z wykonywaniem konwoju osoby poza teren zakładu karnego - dodał.

33-latek tuż przed ucieczką miał założone kajdanki. Śledczy powołali już zespół  biegłych z zakresu badań mechanoskopijnych, który zbada kajdanki zabezpieczone w szpitalu używane wobec Bartłomieja B.

Zobacz też: