Wczoraj
Newsweek
opublikował reportaż dotyczący firmy
Cat@Net
, farmy trolli, pracującej m.in. na
zlecenie TVP
. Firma otrzymywała dotacje od państwa za zatrudnianie niepełnosprawnych. Przez dwa lata dostała 1,5 mln z PFRON.
W reportażu pojawia się też wątek
Antoniego Macierewicza
i jego współpracownika,
Bartłomieja Misiewicza
. Sugerowano, że był on zamieszany w stworzenie i działanie farmy. Były rzecznik MON, według ustaleń
Newsweeka
,
prywatnie zna się z szefem Cat@Net
. Okazało się też, że tuż po zatrzymaniu Misiewicza w firmie pojawiło się CBA i zrobiło rewizję. Kierujący farmą trolli ma też status świadka w sprawie przeciwko Misiewiczowi.
Adwokat Misiewicza wydał w tej sprawie krótkie oświadczenie. Sam Misiewicz udostępnił je też na Instagramie.
"Wiązanie przez dziennikarzy
Newsweeka
działalności tzw. farmy trolli z panem Bartłomiejem Misiewiczem, ponieważ utrzymuje z kimś relacje towarzyskie są
bezpodstawne i absurdalne
. Ponadto uważamy, że ma to na celu wyłącznie t
worzenie negatywnego wizerunku pana Misiewicza w oczach opinii publicznej i godzi w jego dobre imię
. Pan Bartłomiej Misiewicz nie miał nic wspólnego z tworzeniem i funkcjonowaniem tzw. farmy trolli" - czytamy w oświadczeniu.