Wczoraj w
Rotterdamie
doszło do gwałtownych
zamieszek przeciwników restrykcji sanitarnych
z policją. Rannych jest co najmniej siedem osób, a w centrum miasta wprowadzono stan wyjątkowy.
Protesty rozpoczęły się w mieście około godziny 20 i były odpowiedzią na
przywrócenie
przez holenderski rząd
częściowego lockdownu
. Z uwagi na gwałtownie rosnącą liczbę nowych zakażeń koronawirusem rząd zdecydował się m.in. skrócić godziny pracy barów i restauracji do 20, zakazano również uczestnictwa w imprezach sportowych.
Według komunikatu policji protest szybko przerodził się w zamieszki. Protestujący rzucali fajerwerkami i kamieniami, w kilku miejscach wybuchły pożary,
spłonął m.in. policyjny radiowóz
. Funkcjonariusze w odpowiedzi skorzystali z
armatek wodnych
, potwierdzono również, że
strzelali do protestujących
, nie podano jednak, jaką amunicją. Rzecznik policji wyjaśniał, że najpierw oddano kilka strzałów ostrzegawczych, a policjanci
"strzelali w obronie własnej"
.
W starciach rannych zostało co najmniej 7 osób, w tym zarówno protestujący jak i funkcjonariuszy.
Aresztowano kilkadziesiąt osób.
Z relacji lokalnych mediów wynika, że sytuację udało opanować się po północy, a burmistrz Rotterdamu zdecydował o wprowadzeniu w centrum miasta stanu wyjątkowego. Portale podają, że wśród najbardziej agresywnych uczestników protestu byli kibice klubu piłkarskiego Feyenoord.